„Patrz krok do przodu” czyli psycholog wobec tragedii.

Dzisiaj odbył się pogrzeb człowieka, który osierocił trójkę dzieci. Byłem w jego domu dzień po śmierci. Rozmawiałem z żoną, trochę z dziećmi. Czasami jestem zapraszany do takich sytuacji.

Co może zrobić psycholog w obliczu takiej czy podobnej sytuacji? Zapewne przede wszystkim BYĆ z ludźmi. Czy jest coś mądrego, co można powiedzieć?

Zwykle dorosłym mówię wtedy dwie rzeczy. Po pierwsze: “proszę sobie pozwolić na uczucia, które będą się pojawiać. Jeśli będziesz chciała płakać nie hamuj tego. Jeśli będziesz chciała krzyczeć- krzycz!” Jest to prawda o okresie żałoby, która rządzi się swoimi prawami. Według wiedzy podręcznikowej czas ten trwa od 12 do 24 miesięcy. Uczucia zmieniają się, są bardzo intensywne. Jest czas na rozpacz, zaprzeczanie, złość, a gdzieś pod koniec powinno pojawić się pogodzenie. Czas jest tu najważniejszym graczem. Jak mawiał mój Wujek: “czas jest największym mocarzem”. W przypadku żałoby można doświadczyć potęgi czasu na własnej skórze ale na to właśnie potrzeba czasu. Dziś mogę powiedzieć, że to się ułoży za dwa lata ale moje słowa nie wnoszą takiej zmiany, jaką wniosą właśnie te dwa lata. Ważne, żeby ten czas dać sobie samemu i sobie nawzajem. Niektórzy w naturalnym odruchu próbują uciszyć zwłaszcza płaczące dzieci albo popędzają je w żałobie: “no już, nie smuć się.” Inni, zwłaszcza ludzie wierzący, mają tendencje, żeby “naklejać religijne plastry przeciwbólowe”, mówiąc na przykład: “tatuś jest w Niebie, tatuś się cieszy, więc Ty przestań płakać.” Niektórzy nawet w imię wiary w życie po śmierci tłamszą przejawy ludzkich uczuć u siebie czy innych. Słyszałem ostatnio w jednym z kazań w kościele jak ksiądz wychwalał kobietę, która ganiła osoby składające jej wyrazy współczucia po śmierci dziecka. Ta pani miała powiedzieć: “proszę księdza, przecież ja mam świętego w niebie, ja się nie mogę smucić, ja się cieszę.” To pewnie prawda, zresztą ja sam wierzę podobnie ale nie godzę się na odczłowieczanie. To jest postawa osób świętszych od samego Boga. Zastanawiam się czy taki ksiądz nie skarciłby samego Jezusa, który w trwodze przed męką pocił się krwawym potem w ogrójcu…. Zatem pierwsze, to pozwolić sobie być człowiekiem i po ludzku przeżyć CZAS ŻAŁOBY.

Druga rzecz, którą ośmielam przerwać ciszę to: “teraz proszę patrzeć na najbliższy krok, który trzeba zrobić. Proszę nie myśleć dalej niż o najbliższej czynności do wykonania”. Zwykle też proszę o zaparzenie herbaty i przyglądam się, czy osoba potrafi to zrobić. Przypomina mi się sytuacja, kiedy biegłem z kolegą w Oliwskich lasach. Przed nami był ponad pięciokilometrowy podbieg i kolega powiedział tak: “teraz nie patrz do przodu, tylko patrz na krok przed siebie”. Rzeczywiście, gdybym wtedy patrzył do przodu, to prawdopodobnie bym się zatrzymał, bo podbieg wydawał się nie kończyć. Patrząc tylko na kilka metrów do przodu i robiąc kolejne kroki podbiegłem do końca. Myślę, że to jest w ogóle dobra strategia na trudne sytuacje, a kto wie czy nie na całe życie. Patrzeć tylko na krok do przodu i ten krok robić. Mój przyjaciel, który przepracował wiele lat na onkologii dziecięcej i z żałobą jest oswojony mówi jeszcze mocniej: “wziąć kolejny oddech”. Są sytuacje, kiedy to jest naprawdę trudne zadanie- dalej oddychać.

Patrz na krok do przodu i pozwól czasowi działać- ot i cała rada.

Pomyśl dzisiaj o tej kobiecie, która została z trójką dzieci jak będziesz chciał powiedzieć, że ryż był za mało sypki, że klima Ci nie działa w samochodzie albo że słońce za mocno świeci. I ciesz się, że możesz oddychać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.