Pewna nauczycielka z przedszkola zwana potocznie „przedszkolanką” opowiadała mi o tym, jak niedawno spotkała swoją absolwentkę. Była pod wrażeniem, że dziecko bardzo dobrze ją pamiętało, że mówiło tak miło o czasie w przedszkolu. „Nie wiedziałam, że oni mają takie fajne wspomnienia”- powiedziała moja znajoma. Ale wtedy spojrzała ze smutkiem w oku na bawiącą się obok grupę dzieci, które aktualnie wychowuje i powiedziała: „oni nie będą mieli takich wspomnień”, a po chwili dodała: „bo ja nie będę miała fajnych wspomnień…” Nie będę pisał w szczegółach dlaczego tak powiedziała, bo nie to jest ważne w tym wpisie. Dość powiedzieć, że zmieniła się sytuacja w organizacji, dawny klimat odszedł i począwszy od szefostwa, aż po rodziców dzieci inaczej rozkładają się priorytety. Nieważne! Ważna jest myśl, która płynie z tej wypowiedzi, a jest według mnie aktualna w każdym przedszkolu, chyba nawet na całym świecie. Jeżeli dzieci są w otoczeniu szczęśliwych dorosłych, którzy sami dobrze się bawią, którzy czują się bezpiecznie w swojej pracy i wśród współpracowników, to nie ma opcji, żeby te dzieci nie chłonęły tej dobrej atmosfery i całej pozytywnej energii, która się z tego generuje. Natomiast przeciwnie- jeśli dorośli są zblazowani, wypaleni, niezadowoleni, zastraszeni i tak dalej, to żadną mocą nie przekażą swoim podopiecznym radości i nie wytworzą poczucia bezpieczeństwa, choćby stawali na rzęsach.
Warto o tym pomyśleć, gdziekolwiek jesteś w tej układance czy jako nauczyciel, który ma dość, czy jako dyrektor/ właściciel, który definiuje swoje priorytety, czy jako rodzic, który ma chęć zastraszyć Panią nauczycielkę, bo krzywo spojrzała na Twój skarb albo niedość surowo ukarała Jasia, który ugryzł Twojego skarba… W tej pracy, jak nigdzie indziej, trzeba się dobrze czuć albo… coś zmienić, żeby się dobrze czuć.