SPR czyli Syndrom Pierwszych Rodziców albo Projekt Dziecko.

Pexels Photo 265960

Obserwuje moich niektórych znajomych na FB, którzy mają pierwsze dziecko. Patrzę, z jakim uczuciem, przejęciem, ekstazą publikują swoje rodzinne zdjęcia: “Jasio je”, “Jasio na spacerze”, “Jaś spojrzał na pieska” – i myślę sobie, że tak chyba zachowywali się Pierwsi Rodzice, jak urodziło im się pierwsze dziecko. Może i ja tak się zachowywałem po urodzeniu mojego pierworodnego ale nie wydaje mi się. Towarzyszy temu przesadne skupienie na “ważnych” szczegółach, podsycane zapewne przez specjalistów od marketingu. Co i rusz pojawiają się pytania typu: “Jakiej posypki używacie?”, “Jakie nosidełko polecacie na Tatry (zachodnie- raczej doliny, ewentualne wejście na jakiś szczyt?”, “Jakie łóżeczko?” itd., itp. Do tego klimat wszechobecności parentingowego bloggerstwa, czyli nieustanne recenzowanie każdego gadżetu, którego dotknęło pierwsze dziecko świata. Dlaczego Jasi tym się bawił, a tamtym nie i dlaczego Biedronka powinna w przyszłości wziąć to pod uwagę.

A ja dziś chcę się zapytać:
– czy już od samego początku kładziesz swoje dziecko na brzuszku, na twardej powierzchni, żeby mogło za chwilę zacząć dźwigać główkę, a potem dalej się prawidłowo rozwijać ruchowo? A może nosisz je nieustannie na rękach „bo ono tego potrzebuje”, a przez to kaleczysz jego rozwój fizyczny?
– czy rozmawiasz ze swoim dzieckiem? Czy przewijając je bardziej skupiasz się na tym, jak telewizyjny Doktor kazał trzymać, czy może cały czas mówisz do niego, pokazujesz mu rzeczy i nazywasz (nie używając zdrobnień), czy tłumaczysz mu co robisz? Poświęcasz godziny na wybór najlepszego łóżeczka, porównujesz modele, a brakuje Ci czasu, żeby oglądać z dzieckiem książeczki, bawić się jego grzechotką, położyć się obok niego na jego najwspanialszej macie edukacyjnej i po prostu być i do niego mówić!
– czy Twoje dziecko rozpoznaje Twoją twarz i reaguje na nią uśmiechem? A może rozpoznaje tylko tylni panel Twojego smartfona, którym nieustannie robisz kolejne focie na fejsa? Ostatnio wyjąłem telefon, żeby odtworzyć dzieciom dźwięk w przedszkolu. Pięcioro z kilkunastu dzieci zupełnie się zapomniało na widok tego przedmiotu, doskoczyły do urządzenia i nie reagowały na polecenia moje czy nauczycielek,
– czy Twoje dziecko słyszy swoje imię (znowu bez przesadnych zdrobnień)? Ostatnio znajoma terapeutka przeraziła się jak dwuletnie dziecko nie zareagowało na swoje imię. Okazało się, że to nie autyzm. Po prostu tata mówi na nią Kluseczka, dziadzio Księżniczka, babcia Królewna, a mama Słodziak. Nikt nie mówił do dziecka po imieniu!!!!

W dzisiejszych czasach wszechobecnego liczenia lajków pod zdjęciami można zupełnie przeoczyć to, co najważniejsze w wychowaniu dziecka, czyli zwykły codzienny kontakt z żywym człowiekiem. Do tego jeszcze specjaliści od marketingu pomogają przecedzać komara tak długo i skutecznie (na przykład wybierać łóżeczko z wyjmowanym szczebelkiem), że nawet się nie spostrzegasz kiedy połknąłeś wielbłąda.

Na koniec jedna wskazówka- podpatruj Twoich dziadków, oni robili wiele bardzo ważnych rzeczy kierując się intuicją, którą w naszych czasach niestety wyparło podejście projektowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.