Lek na wirus albo lęk na wirus.

Pamiętam jak w 1989 roku jako dwunastolatek przysłuchiwałem się pewnej rozmowie dorosłych. Jeden z moich wujków tłumaczył pozostałym rozmówcom, że nadchodzi bardzo ważny czas. Mówił, że po upadku komunizmu wszystko się zmieni i wygrają ci, którzy będą umieli się zaadaptować do nowej sytuacji. Z kolei ci, którzy będą chcieli żyć po staremu, niestety poniosą porażkę. Kryterium decydującym o przynależności do jednej z tych dwóch grup miał być wiek osoby, tak twierdził mój wujek.

Przypomniała mi się ta sytuacja dzisiaj, kiedy rozmyślałem o tym, co się dzieje w Polsce i na świecie. Nawet ja, laik z wyboru w sprawach ekonomiczno- politycznych, dosłownie czuję jak przesuwają się płyty tektoniczne, na których był oparty świat. Świat, w którym żyliśmy sobie spokojnie jeszcze dwa tygodnie temu w Polsce, a o którym dzisiaj można mówić z całą stanowczością w czasie przeszłym. Tego świata już nie ma i on już najprawdopodobniej nie powróci. Już nie będzie tak, jak było.

Niektórzy już czują to na własnej skórze, a przede wszystkim na skórze własnego portfela. Inni mówią „widzisz, jednak etatowa praca to jest to… nie ma to jak budżetówka.” To trochę przypomina sytuację wioski, w którą właśnie uderzyło ogromne tsunami, a tu niektórzy cieszą się, że mieszkają kilometr od plaży. Otóż fala zmian jest tak ogromna, że etatowa praca w budżetówce być może daje ci jeszcze chwilę złudzenia, że będzie dobrze i że będzie „po staremu”. Owszem, będzie dobrze, ale już nie po staremu. Tarcza antykryzysowa osłoni tego i owego może częściowo, ale na Boga zrozum, że wszystkie te pieniądze pochodzą ostatecznie z Twojej kieszeni! Dobrze, ale nie o tym, bo na tym się nie znam.

Proponuję w tym całym zamieszaniu zachować poczucie kontroli poprzez świadomy wybór narracji, którą będziesz się posługiwał. Zatem proszę Państwa, nie żaden koniec świata, tylko nasza stara, dobra znajoma- ZMIANA. W sensie zachodzącego procesu nic nowego się nie wydarza. Nowy jest tylko sam wirus, ale proces znany od wieków, od kiedy świat istnieje i człowiek na nim. Taki niby tylko językowy zabieg może mieć doniosłe znaczenie dla tego, jak zafunkcjonujemy w nowych warunkach, bo zmieni nasze myślenie, nasze uczucia, a w konsekwencji wpłynie na nasze działania.

Pamiętam jak w 2017 roku przeszła nawałnica przez Bory Tucholskie. Mój przyjaciel opowiadał mi, że jego brat stracił wtedy wiele hektarów lasu. To była jego ojcowizna. Podobno pojechał na miejsce, zatrzymał się, popatrzył na to leśne cmentarzysko, zapłakał, a potem wyciągnął komórkę i zadzwonił po firmę, która zajęła się usuwanie bałaganu. Stracił przez te dwa dni mnóstwo pieniędzy, ale dzięki temu, że był pierwszym, który zaczął działać, nie stracił tak wiele jak inni, a nawet trochę zarobił na sprzedaży drewna.

Inny przyjaciel opowiadał mi o swoim teściu, który po kilkudziesięciu latach pracy w jednym zakładzie dowiedział się, że jego firma będzie zlikwidowana. Dostał propozycję przejęcia zakładu. Choć nie był już pierwszej młodości, podjął wyzwanie. Dzisiaj, po dwudziestu kilku latach żyje sobie radośnie i mówi, że to było najlepsze, co mogło go spotkać.

Takich przykładów jest w historii tysiące. Przykładów wielkich i małych katastrof i historii wielkich ludzkich zwycięstw w obliczu zmian.

Mój wspomniany w pierwszym akapicie wujek miał dużo racji, ale w jednym się mylił. To nie wiek metrykalny decyduje o tym, czy będziesz zwycięzcą czy przegranym. O tym decydujesz zawsze tylko ty sam. Zatrzymaj się i zapłacz nad tym twoim lasem, który został połamany. Nie przez ciebie, nie z twojej winy, ale co za różnica- już go nie ma. Zapłacz tyle ile potrzebujesz, a potem siegnij po nowe. Wybierz świadomie swoją narracje. Jeżeli wpuścisz do swojego myślenia to jedno słowo: ZMIANA, to ono może być jak szczepionka, jak cudowny lek na tego wirusa. To słowo otworzy w tobie niesamowite pokłady umiejętności adaptacji do nowych warunków. To cecha, w której człowiek dystansuje inne gatunki zwierzęce, bo żadne inne zwierze nie potrafi się tak przystosowywać jak my. Tylko, że to trzeba uruchomić, trzeba po to sięgnąć.

Jest niestety jeszcze jedna cecha, w której jesteśmy wyjątkowi w świecie zwierzęcym. Tylko my umiemy się martwić o przyszłość. Żadne inne zwierze, że ma takiej opcji. Wszystkie bierą życie takim, jakie jest. Ta wyjątkowa zdolność lękania się przyszłości, której nie ma, i która może nigdy nie nastąpić, będzie próbowała cię powstrzymać. Nie daj się. Niech Twój świadomy umysł przejmuje świadomą kontrolę nad Twoim życiem.

Największy paradoks polega na tym, że tylko człowieka Bóg nazywa swoim dzieckiem i tylko człowiek potrafi się martwić…

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.