Wszystko, co po „ale”

Mam taką pracę, że do mnie przychodzą ludzie z problemami. Przyprowadzają dziecko i mówią: „mamy kłopot, bo robi to i tamto” albo „nie chce robić tego i tamtego”. Pracuję z tymi dziećmi, a one współpracują ze mną i najczęściej naprawdę chcą się zmienić, chcą „rozwiązać problem”. Dzieciaki próbują i przychodzi taka chwila, że potrzebne jest dostrzeżenie i głośne pochwalenie za starania. Takie dobre słowo karmi motywację, która podtrzymuje proces zmiany. Niestety, tu często okazuje się, że rodzice też „mają problem”. Bardzo trudno jest dostrzec i głośno powiedzieć coś dobrego, co się dziecku udaje. Czasami próbują i mówią na przykład: „no tak, lepiej było, widać, że się starał, ALE…” a przecież to jedno króciutkie słówko wszystko kładzie na łopatki. Przecież „ale” tak naprawdę kasuje wszystko to, co było przed nim. Czasami warto powiedzieć tylko to, co się udało i tu postawić kropkę. Tak, żeby człowiek usłyszał, że mu się udaje, że mu wychodzi i przez to dalej próbował. Zupełnie jak ja, gdy ostatnio męczyłem się z jednym ćwiczeniem i generalnie wyglądało to komicznie, ale Pani Trenerka podeszła do mnie i powiedziała tylko dwa słowa „widać progres”. Te dwa słowa zupełnie zmieniły moje emocje i moją motywację, dodały skrzydeł. Wiem, że można by dodać niejedno „ale” do tego mojego „progresu”, ale ona postawiła kropkę.

Jeśli człowiek ciągle słyszy jakieś „ale”, jeśli „poprzeczka cały czas mu ucieka”, to może się w nim wykształcić przekonanie, że nic mu się nigdy nie uda, a to prowadzi do apatii i zaprzestania starań (wyuczona bezradność). Dlatego zapraszam, żeby mówienie głośno tego, co się ludziom wokół nas udaje, stało się normalną praktyką, ale bez „ale”.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz finansowo, dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.