Co z niepoleczoną traumą 2020 roku?

Podczas spotkania w styczniu z rodzicami szkoły w Olsztynie, pewna uważna mama zadała mi pytanie: „co pan myśli o traumie naszych dzieci związanej z covidem, przecież nie było czasu jej wyleczyć, bo zanim pandemia się skończyła, pojawił się inny temat- dzieci z Ukrainy, które natychmiast stały się ważniejsze, a nasze zostały z niedokończonym tematem w psychice, co możemy zrobić dla naszych dzieci?” Nie byłem wtedy gotowy na to pytanie, więc uczciwie odpowiedziałem, że potrzebuję czasu i obiecałem odpowiedź na blogu.

Po pierwsze czapka z głowy dla tej Pani za zadanie takiego pytania. Okazuje się, że dobre, celne pytanie, zadane we właściwym czasie już załatwia wiele roboty. Szukając odpowiedzi, zacząłem sam pytać dzieci, młodzież, ale też dorosłych. Okazuje się, że każdy ma w sobie jakieś żywe- to znaczy połączone z nadal silnymi emocjami- wspomnienia związane z pandemią. Dzieci na przykład po początkowej euforii związanej z „dwoma tygodniami bez szkoły”, zaczęły żyć w ciągłej niepewności. Pewien chłopiec opowiadał mi, że siedział w szkole i tylko czekał czy ktoś nie zapuka do drzwi podczas lekcji i nie każe całej klasie iść do domu. Zdażało się tak, że dzieci przychodziły do szkoły i były z niej zawracane, bo „jesteście na kwarantannie”. Niepewność sięgała bardzo głęboko, bo dzieci na przykład myślały o tym, czy mama albo tata będą mogli wrócić z pracy, jeśli się okaże, że ktoś tam zachorował. Wiele osób ma w sobie „pozamrażaną żałobę” po bliskich, którzy po prostu zniknęli- odjechali ambulansem w asyście zamaskowanych ludzi, a potem- nagrobek, bez tego wszystkiego, co zwykle jest po drodze i pomaga przeżywać proces żałoby. Lęk potęgowały obrazy w telewizji, które niestety dorośli oglądali w obecności dzieci. Do tego maski na twarzach, które odebrały zupełnie możliwość czytania emocji z twarzy, a przede wszystkim zasłoniły wszelki uśmiech. Lęk przed dotknięciem, lęk przed oddechem, bo przecież może być wirus, lęk przed przejawami życia, bo przecież można od tego umrzeć.

Nie mam jakiegoś magicznego zaklęcia albo formuły, która dzisiaj sprawi, że dzieci nagle wyleczą się z traumy pandemii. Wiem natomiast, że na trudne sprawy pomaga obecność drugiego człowieka i rozmowa z nim. Dlatego jeszcze raz dziękuje za to pytanie i zachęcam wszystkich, żeby znaleźli chwilę czasu na rozmowę ze swoimi dziećmi o tym doświadczeniu. Rozmowa to oczywiście nie tylko słuchanie, warto też powiedzieć coś od siebie, przez co zamodelujemy u naszych dzieci umiejętność rozmawiania o trudnych doświadczeniach. Proponuje jednak najpierw przygotować się do tego przez refleksję i znalezienie odpowiedzi na pytanie: „czego ta trauma nauczyła mnie samego i co chcę utrwalić w pamięci dzieci?” Chodzi o pokład bardziej filozofii życia niż psychologii. Ten potworny czasy oczywiście odsłonił wszystkie lęki i problemy, które na co dzień w nas drzemały, ale pokazał też, że ludzie troszczą się o siebie, że potrafią się dostosować do każdych warunków i, że miłość naprawdę jest największą wartością w życiu.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.