Alpaki z Zielonych Traw- prosta historia o słowach i czynach.

Mam Znajomą, niespokojną zawodowo duszę, która nie boi się żadnego wyzwania. Ostatnio trafiła na ogłoszenie: pedagoga specjalnego do pracy przy alpakoterapii. Założyła lepszą bluzkę i prosto z przedszkola, gdzie pracuje na etacie pojechała pod adres wskazany przez asystentkę Pana Iks. Miała spotkanie z samym założycielem, właścicielem i prezesem firmy “prywatny- ośrodek- jakich- wiele”. Pan Iks jest człowiekiem, który przeczytał przynajmniej jeden poradnik o profesjonalnej rekrutacji, bo po pierwsze przez cały czas rozmowy zachował pokerową twarz, po drugie zadawał przemyślane pytania wg. przygotowanego wcześniej schematu, a po trzecie na każde pytanie zadane przez Kandydatkę odpowiedział “dlaczego uważa Pani, że to jest ważne”. Na końcu zapewnił moją znajomą, że zostanie poinformowana o tym, czy dostała się do kolejnego etapu rekrutacji. Moja koleżanka wyszła przed niewielki jednorodzinny dom, w którym kilka pokoi i toaleta służą jako siedziba “prywatnego- ośrodka- jakich- wiele” i powiedziała sama do siebie: “ku…, jaki kolejny etap rekrutacji?!” Była zniesmaczona. Szukała pracy z ludźmi i dla ludzi. Emocje, które wyniosła ze spotkania z Panem Iks dopiero dawały o sobie znać. Zniechęcenie, zdemotywowanie, poczucie bycia potraktowanym przedmiotowo… W takiej atmosferze nie zwykła pracować. Chwyciła za wizytówkę i zadzwoniła do Iksa, żeby podziękować za dalszą fatygę ale połączyła się tylko z jego asystentką, która poinformowała, że przekaże… Istne korpo w jednorodzinnym domku gdzieś na przedmieściach Stolicy. Taki mikromordor, mordorek…

Tu kończy się typowo polska część historii, tu kończy się narzekanie. Jeszcze tego samego wieczora moja koleżanka zaczęła czytać o alpakach, sprawdzać, oglądać i rano decyzja była gotowa- “wchodzimy w alpakoterapię”. Od spotkania z Iksem minęło trzy, może cztery miesiące i oto wczoraj przyjechała trzy pierwsze. Są urocze!!! Można je oglądać w internecie, na fejsbuku albo po prostu pojechać i na żywo doświadczyć ich spokoju, kojącego wpływu i „zaraźliwego optymizmu”. Wszystko to zaledwie kilkanaście kilometrów od Pałacu Kultury w zupełnie “niewarszawskiej” części Warszawy można usiąść na trawie, napić się herbaty, popatrzeć na błękit nieba i zieleń trawy i doświadczyć trochę życia w życiu. Zachęcam do odwiedzenia i polubienia https://web.facebook.com/alpakizzielonychtraw/ Tyle jeśli chodzi o fragment reklamujący.

Urzeka mnie w tej historii twórcze podejście koleżanki do tematu. Prawda jest taka, że każde spotkanie z Iksem i jemu podobnymi może być punktem wyjścia, taką trampoliną do odbicia się ku nowej przygodzie, trzeba tylko poważnie potraktować słowa: “jeśli chcesz coś zmienić, zacznij od siebie”. Chyba właśnie to zrobiła moja Znajoma. Trochę tak jak w reklamie banku, która bombarduje w ostatnich dniach z ekranu, zresztą tam też wykorzystane są alpaki. Korpoludek siedzi w biurze i powtarza dobrze znany refren: “a może by tak w Bieszczady…” Sęk w tym, że Bieszczady cały czas są tam, gdzie były, a Ciebie tam nadal nie ma, bo Tobie być może wystarcza ponarzekać i już masz przeświadczenie, że zmieniłeś świat…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.