Dzisiaj o takim uczuciu, które cierpliwie na mnie w życiu czekało. Musiałem dojrzeć, żeby zacząć ją dostrzegać albo może, żeby przestać przed nią uciekać. Jeszcze dłużej zajęło, żeby przestać się jej bać, walczyć z nią, zaprzeczać czy łatwo zamieniać na inne uczucia czy myślowe konstrukty. Proszę Państwa oto moja nowa znajoma: BEZSILNOŚĆ. Nawet nie wiedziałem, że jest jej w moim życiu tak dużo. Oczywiście u ludzi, z którymi rozmawiam też ale dziś z własnego podwórka. Puka do drzwi zawsze wtedy, kiedy rzeczywistość przerasta moje siły. Opór materii, okoliczności, drugiego człowieka, nierzadko też mój własny sprawiają, że dochodzę do ściany. Kiedy tylko przestanę walić głową w mur i spokojnie się rozejrzę, zawsze stoi obok mnie gotowa mówić. No i właśnie teraz pytanie- co mówi bezsilność, po co jest to uczucie? Po pierwsze przypomina mi o granicach mojego wpływu. O tym, że ja to ja, a drugi człowiek, to już nie ja. Ja się w którymś miejscu kończę i tam się zaczyna drugi człowiek. Mogę próbować wpłynąć na niego ale ostatecznie to on w swojej wolności decyduje co myśli i co robi. Jest to w gruncie rzeczy bardzo uwalniająca myśl i pierwszy prezent od bezsilności. Druga rzecz, o której chce wspomnieć to pewne myślowo- emocjonalne rozwidlenie, na którym stajemy w spotkaniu z bezsilnością. Otóż uważam, że jest zasadnicza różnica pomiędzy akceptacją, a rezygnacją. Widziałem to wielokrotnie w rozmowach z małżeństwami w kryzysie. Jeżeli jedno z małżonków zgodzi się na rezygnację, to jest po temacie. Oczywiście sam związek może się rozpaść albo dalej trwać w patologicznej postaci ale de facto już go nie ma, bo jedna strona poddała się, można nawet powiedzieć, że umarła. Akceptacja natomiast jest dla mnie spokojnym przyjęciem rzeczywistości taką, jaka jest- zgodzenie się na nią. Trochę tak, jak spokojne poczekanie, aż woda się ustoi, żeby móc spojrzeć co jest na dnie. Może ona prowadzić to najlepszej chyba reakcji na bezsilność czyli: „zrobię wszystko, co mogę- ani trochę mniej, ani trochę więcej”. Wtedy dopiero można czekać na cud (jakkolwiek go tłumaczymy, ze względu na system naszych wierzeń). Cuda natomiast zdarzają się całkiem nierzadko ale chyba dopiero wtedy jak „puścimy lejce” i przestaniemy się łudzić, że mamy kontrolę nad światem- czyli jak przywitamy w sercu bezsilność.