Wakacje wystartowały, a przedszkola pełne. Rodzice nastawieni bojowo na pomysły o zamykaniu przedszkola, urlopach dla pracowników itd. Należy im się i koniec. Muszą pracować, więc kto się zajmie dzieckiem? No nie jest to pierwsze pokolenie w historii Ziemi, które musi pracować. Kiedyś jak wakacje startowały, to zdecydowana większość dzieciaków siedziała u dziadków albo innej rodziny- na wsi, w innym mieście lub chociaż ulicę dalej. Wczoraj usłyszałem, jak mała dziewczynka powiedziała, że jest w przedszkolu bo „babcia się nie będzie z nią użerać”. Gratuluje! Ale się rozwinęliśmy w tym dwudziestym pierwszym wieku! Ekologia pełną gębą- ratujemy planetę przed plastikową nakrętką, a tymczasem dzieci słyszą od własnych dziadków, że z nimi to się trzeba użerać. To się nie ma co oszukiwać, że ta sytuacja nam zaprocentuje w przyszłym pokoleniu. Ale jest i druga strona medalu.
Już rok temu zastanawialiśmy się w grupie znajomych dlaczego teraz przedszkola są pełne w czasie wakacji. Po pierwsze dlatego, że ludzie mieszkają daleko od swojej rodziny generacyjnej. Po drugie dlatego, że dziadkowie sami muszą pracować. Po trzecie zapewne też dlatego, że opieka nad dziećmi, które na codzień są wychowywane bez zasad, naprawdę jest „użeraniem się”. Świat stoi na głowie, bo kiedyś to babcia była od rozpieszczania, a teraz często jest jedyną osobą, która próbuje zaprowadzić jakikolwiek ład.
Jeżeli prawdą jest to, na co wskazują wyniki badań, że trwałe relacje z szerszym gronem rodziny i stałym środowiskiem społecznym zapewniają wysoki poziom serotoniny w mózgu (czyli szczęście), to może się okazać, że przez to swoje gonienie za postępem i odchodzenie od starego, sami sobie robimy kuku. Sami sobie gotujemy środowisko depresjogenne. Za jaką cenę? Często, o zgrozo, za cenę czterdziestoletniego kredytu na M4 pod Warszawą, gdy wolnostojący dom pod Lublinem stoi pusty. „No ale tam nie ma tak dobrze płatnej pracy”. Tylko, że ta dobrze płatna praca w dużym mieście często kosztuje tyle- w sensie finansowym, relacyjnym, emocjonalnym, że gdyby człowiek został na miejscu i pracował za grosze, to na koniec miałby z tego o wiele więcej w lodówce niż pracując na kredyt w metropolii. Ale to trzeba usiąść, policzyć, pomyśleć i podjąć samodzielną decyzję. W telewizji ci tego nie zareklamują. Tylko, że to się teraz poprzewracało i stoi na głowie. I w związku z tym największą bolączką jest zamknięte na dwa, trzy tygodnie przedszkole w wakacje, bo nie ma gdzie „ich zrzucić”…