Podczas ostatniej majówki mieliśmy w pięknej włoskiej Weronie bardzo nieprzyjemną przygodę. Po spacerze w zabytkowym centrum znaleźliśmy na rowerowym stojaku tylko dwa spośród przypiętych wcześniej czterech rowerów oraz przeciętą zapinkę. Na domiar złego skradzione zostały rowery dzieci. To było dla nas wszystkich bardzo trudne doświadczenie, bo zupełnie wykraczało poza nasz sposób myślenia o świecie, ludziach, zasadach- myślę, że każdemu z nas się na chwilę „zawiesił system”. W tym kontekście przyszło mi dzisiaj do głowy pytanie jak w tytule: czego ja chcę nauczyć moje dzieci? Gdybym miał wybrać tylko jedną rzecz, to na co się decyduje? Angielski? Szachy? Pływanie różnymi stylami czy programowanie w tym albo innym języku?
Moja odpowiedź dzisiaj: chciałbym je nauczyć bezwarunkowego szacunku do każdego człowieka, który wynika z bezwarunkowego szacunku do samego siebie, do swojego życia. Chciałbym, żeby zawsze pamiętały gdzie jest „epicentrum” ich życia, co jest istotne, a co jest tylko dodatkiem, ozdobą, którą można mieć albo nie, ciasteczkiem, które można zjeść albo nie. Chciałbym, żeby miały w sobie taką świadomość, uważność na to, że ich serce bije i to jest największa wartość.
W którym liceum tego uczą? Na jakich zajęciach dodatkowych? A może wystarczy, że ja będę tego szukał w sobie i one to zobaczą, i uwierzą…