W pewnej szkole podstawowej pracowały w sąsiadujących salach dwie nauczycielki młodszych klas. Jedna z nich zawsze miała „super dzieciaki i świetnych rodziców”, a druga „najtrudniejsze przypadki i beznadziejnych rodziców”. Ta prawidłowość powtarzała się co trzy lata, kiedy do szkoły przychodziły nowe dzieci i zupełnie wymykała się prawom zwykłej statystyki. Dodam tylko, że nikt tych dzieci nie dzielił specjalnie, nie badał wcześniej i nie sortował. Każda z nich miała po prostu tzw. „średnią krajową”. Potwierdzały się natomiast zasady samospełniającej się przepowiedni i siły nastawienia do życia. Ogólnie jedna z tych nauczycielek była optymistką, cieszyła się z każdego kolejnego dnia (choć oczywiście najbardziej z piątku), a ta druga skupiała swoją uwagę na tym, co ją w życiu boli (choć wcale nie miała tego bólu obiektywnie więcej niż pierwsza).
Czytałem kiedyś powiastkę o mnichu, który siedział z uczniem przy drodze. Przechodzący wędrowiec zapytał go: „jakie jest to miasto, do którego zmierzam?”. Mnich zapytał: „powiedz mi najpierw jakie jest to, z którego przychodzisz?” Podróżny odpowiedział: „beznadziejne, ludzie to najbardziej niegościnni złodzieje jakich spotkałem, wszędzie brudno i bardzo drogo…” Na to mnich: „Obawiam się, że to, do którego idziesz nie będzie lepsze”. Jakiś czas później sytuacja powtórzyła się z innym wędrowcem, który szedł w tym samym kierunku. Na pytanie mistrza o miasto z którego przychodzi odpowiedział zupełnie inaczej: „wspaniałe miasto, ludzie gościnny, czyściutko, w miarę tanie…” Na to mistrz: „myślę, że to, do którego idziesz będzie jeszcze lepsze”. Zdziwiony uczeń mistrza zapytał: „dlaczego jednemu powiedziałeś tak, a drugiemu inaczej, przecież obaj szli do tego samego miasta?” „Bo ludzie otrzymują przede wszystkim to, czego oczekują…”
Dwie kobiety odwiedzają ten sam bazarek w moim mieście, o tej samej godzinie i chodzą po tych samych stoiskach. Jedna z nich spotyka samych sympatyczny, miłych sprzedawców, którzy sprzedają jej super towar w atrakcyjnych cenach, a druga samych hamów i złodziei, którzy wciskają jej byle co za chore pieniądze? Trudno jest dostrzec okulary, które nosi się na własnym nosie. Potrzeba lustra albo drugiego człowieka, który powie Ci, że je masz. Tylko trzeba jeszcze tego człowieka posłuchać, a nie zaklasyfikować do kategorii czepiających się debili. Zasada jest prosta: jeśli coś w twoim życiu zdarza się częściej niż przewiduje statystyka, to najprawdopodobniej jest to Twoja zasługa…