Nie zawsze jest do śmiechu

Rozmawiałem ostatnio z terapeutką, która twierdzi, że 90 procent jej pacjentów nie lubi świąt Bożego Narodzenia. Każdy ma jakiś inny powód, jakieś inne przykre, najczęściej powtarzalne skojarzenie, która sprawia, że czeka tylko aż ten czas wreszcie minie. Jeden musiał występować jako dziecko przed dorosłymi, a tego nie znosi. Drugiemu święta kojarzą się z bolesnym wzdęciem i uczuciem przejedzenia, a trzeciej z uczuciem totalnego wyczerpania przygotowaniami. I tak dalej i tym podobnie. Wyzwalające natomiast dla tych osób było to, że moja znajoma w ogóle zapytała „czy lubisz święta?” Okazuje się, że pośród świecących ozdób, rozgrzanych serc i ogólnego uniesienia ktoś miał odwagę zapytać. Co więcej, ten ktoś nie zgromił za szczerą odpowiedź i nie oceniał.

Niestety my mamy taką męczącą skłonność do oceniania… samych siebie. Każdy z nas ma inne doświadczenia życiowe, a w związku z tym inne przeżycia wewnętrzne, ale mimo tej różności pielęgnujemy w sobie przekonanie, że istnieje jakaś norma myślenia i czucia, a my jesteśmy nienormalni, jeśli się w niej nie mieścimy. Szczególnie bolesne wydaje się to w przypadku procesu żałoby, kiedy targają nami takie siły, które zrozumie tylko ten, kto kiedykolwiek „tam był”. Idziemy jakoś tą drogą, której przecież nie da się przećwiczyć, nie da się na nią przygotować. Czasem nawet nie idziemy tylko jakoś na niej trwamy, albo tylko oddychamy- choć i to jest wtedy wysiłkiem. Właśnie wtedy, gdzieś z tyłu głowy czai się myśl „jestem chyba jakiś nienormalny, jak mogę tak myśleć, jak mogę tak czuć…” itd. I dokładamy sobie dodatkowy ciężar oceny samego siebie, surowej oceny.

Gdyby tak to puścić, to znaczy pozwolić sobie na bycie, na życie, na myśli i uczucia. Na to wszystko jeszcze móc je wypowiedzieć- daj Boże przed przyjacielem (nie tylko przed terapeutą), który nie oceni. Nieść ten ciężar, który życie daje nam dzisiaj- czy to jest niechęć do świąt czy może rozpacz po stracie- nieść go, albo leżeć pod nim, ale nie karać się wewnętrznie za to jak nam jest. Gdyby tak w życiu przestać być uczniem, który cały czas pracuje na ocenę…

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.