Norma staje się wyjątkiem?

Ostatnio odwiedziłem niespodziewanie najmłodszą grupę w pewnym przedszkolu. Podszedł do mnie trzylatek i zaczął zagadywać. Pochwaliłem go do nauczycielek, że jest taki dziarski w kontakcie, a one na to, że to jedyne mówiące dziecko z grupy. Słuuuuchaaaam?! Przecież to trzylatki? Tak, ale wyraźnie i zdaniami mówi tylko jedno dziecko. Pozostałe wcale, niektóre sylabami, kilka z nich pojedynczymi słowami. Ogólnie jednak cisza. To znaczy nie dosłownie cisza- brak słów, bo krzyku i płaczu tych dzieci nie brakuje. Trudno się dziwić, bo jeśli z jakiejś przyczyny nie potrafią mówić, to muszą inaczej radzić sobie z komunikowaniem swoich potrzeb. Skąd my to znamy… ze spektrum autyzmu. Ale czy to oznacza, że w zwykłej grupie zwykłego przedszkola mamy jedno dziecko z normie, a reszta ze spektrum? Czy proporcja aż tak się zmieniła? Proporcja zmienia się owszem, w zatrważającym tempie ale tym razem moim zdaniem nie chodzi o autyzm. Trzeba by poobserwować matki tych dzieci, jak spacerują ze swoimi pociechami. Ja akurat mam taką okazję, bo jeżdżąc tu i tam rowerem często wymijam młode kobiety pchające wózek z dzieckiem. Kiedyś taka mama była cały czas w kontakcie ze swoim dzieckiem i do niego mówiła. Wspólnie patrzyli na przejeżdżający samochód i mama mówiła powoli: AUUUTOOO. Potem patrzyli na drzewo, a mama mówiła: DRZE-WO. ZIE-LO-NE. Potem jeszcze: O!!! PTASZEK, PIESEK, KOTEK, i tak dalej. To dziecko słuchając swojej mamy, patrząc na jej twarz i usta oraz na otaczający świat uczyło się pojęć i uczyło się mówić. Dzisiaj dziecko ma te same potrzeby, widzi te same bodźce i słyszy jak mama mówi: „no i wiesz co, ja postanowiłam już nigdy tej hybrydy nie robić, bo to jest strata pieniędzy, po prostu zwykłe naciąganie” albo „mam dosyć tego sku…syna i tej jego mamusi” i tym podobne. Dzisiaj po prostu mama ma w uszach ledwo widoczne słuchawki bezprzewodowe i nadaje przez telefon idąc ze swoim dzieckiem. I to wszystko nie kształci nam myślącego spójnie i mówiącego dziecka, bo przewijające się przed oczami bodźce są komentowane przypadkowymi treściami, które akurat mama wypowiada w rozmowie z koleżanką czy kimkolwiek innym. I dlatego dzieci w tej grupie nie mówią, choć mają już trzy lata, albo będą miały za trzy miesiące. Powinny natomiast mówić już prostymi zdaniami według rozwojowej normy ale są przynajmniej rok do tyłu. Rok to znaczy jedną trzecią ich życia, czyli to tak, jakbym ja był piętnaście lat do tyłu. To jest przepaść proszę państwa i naprawdę nic nie zmienia fakt, że są „specjaliści”, którzy spieszą z pomocą głosząc, że „nie ma czegoś takiego jak norma rozwojowa, bo każde dziecko rozwija się inaczej, w swoim tempie”. Te dzieci są opóźnione w rozwoju i najlepiej byłoby się tym poważnie przejąć, a nie szukać głosu, który uspokoi nasz niepokój. Chyba, że zrobimy wszyscy tak, jak amerykanie, którzy w obliczu plagi otyłości ustalili, że otyłość to nadwaga, a nadwaga to norma. Po prostu przesunęli granice. Może my też umówimy się, że dziecko powinno zacząć mówić powiedzmy z zerówce i będziemy mieli trzy lata spokoju w głowie…

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.