W pracy z dziećmi z Zespołem Aspergera ukułem sobie takie powiedzonko „bezczelny gówniarz… i do tego jeszcze ma rację…” Te słowa dobrze podsumowują wiele sytuacji, z którymi borykają się moi młodzi pacjenci. Ich niekompatybilność z systemem daje o sobie boleśnie znać obnażając niedoskonałości tego systemu. Niestety nie wystarczy mieć rację, bo to nie ratuje wcale przed byciem rozjechanym przez wielki kombajn. Ostatnio dwie rzeczy dają o sobie szczególnie często znać i nimi chciałbym się podzielić.
Po pierwsze aspergerowe dzieci często grabią sobie tym, że głośno wyrażają swoją opinię o tym, że szkoła to strata czasu. „Nie wolno tak mówić! Szkoła jest ważna! W szkole się uczysz potrzebnych rzeczy!” wykrzykujemy często natychmiast, chcąc chyba trochę zakrzyczeć własną wątpliwość, niepewność i lęk przed tym, że te bezczelne gnojki jednak mają rację, a my sami też tego doświadczyliśmy. Szkoła w obecnej postaci rzeczywiście jest traceniem czasu. Ostatnio moja córka nie poszła do szkoły. Po południu usiadła przy biurku, żeby nadrobić zaległości z pięciu „straconych” lekcji. Wstała po dwudziestu minutach. Zdziwiłem się i zapytałem się dlaczego robi sobie przerwę, a ona na to, że już skończyła. Dlaczego zatem w klasie „przerobienie” tego materiału zajęło aż pięć godzin lekcyjnych spytałem? „Bo Pani sprawdza listę, bo uspokaja (tu padło imię konkretnego ucznia) i tak dalej”. Już wcześniej to przeczuwałem, kiedy mój nastoletni rozmówca uczęszczający do Szkoły w Chmurze opowiadał mi: „nie mogłem dzisiaj spać, więc siadłem i zrobiłem w trzy godziny informatykę… to znaczy informatykę z ósmej klasy… całą.” WOW! Wszystkie zagadnienia z informatyki w trzy godziny? Geniusz? To też, ale przede wszystkim Pani nie musiała uspokajać nikogo, upominać, wyjaśniać nieporozumień, uczyć kultury czy sprawdzać listy.
Myślę, że można spokojnie przyjąć przelicznik 80 do 20. Jeśli 20% czasu spędzanego w szkole poświęca się faktycznie na naukę, to wszystko. Na pewno nie więcej. Zatem „szkoła to strata czasu” jeśli utrzymujemy, że chodzi w niej o uczenie się i jedyny problem dzieci z aspergerem polega na tym, że nie potrafią tego przemilczeć.
Prawda jest jednak trochę szersza. Szkoła to nie tylko uczenie materiału. Według mnie to przede wszystkim wydarzenie o charakterze społecznym i to też szczególnie widać na przykładzie moich pacjentów. Oni naprawdę potrzebują doświadczenia tej społecznej warstwy chodzenia do szkoły. Do tego jeszcze to naprawdę stanowi dla nich wyzwanie. Według mnie brakuje tego, żeby zacząć otwarcie o tym mówić, reflektować nad tym i coraz bardziej świadomie działać właśnie w tym obszarze- rozwoju społecznego.
Tutaj dochodzę do drugiego problemu, z którym boryka się wielu moich pacjentów uczęszczających do szkoły. Chodzi mi o zasadę „kto pierwszy doniesie, ten jest ofiarą”. Otóż nierzadkie są sytuacje, kiedy jakiś sprytny uczeń bądź uczniowie konsekwentnie prowokują dziecko z ZA w taki sposób, że nikt tego nie zauważa. Tak zwane działanie w białych rękawiczkach. Kiedy wreszcie miarka się przebierze i nastąpi wybuch, wtedy prawdziwi prowokatorzy robią oczy niczym kot ze Shreka i pędzą do Pani, żeby powiedzieć jej o swojej krzywdzie. Czasami nawet zresztą nie muszą nic mówić, bo Pani przecież doskonale widzi krzesło lecące w ich kierunku… Tylko, że Pani nie widział wcześniej dwóch tygodni szturchania, potrącania, nie słyszała chrząkania, szeptów itd. Staram się tłumaczyć moim pacjentom „musisz powiedzieć Pani o tym, że oni to robią” ale wtedy słyszę, że „przecież nie wolno skarżyć…” I znowu ten bezczelny gówniarz ma rację… Jedyne, na co umiem się wtedy zdobyć, to propozycja przeformułowania skarżenia na proszenie o pomoc, ale w głębi duszy wiem, że jestem nieautentyczny, bo sam nie godzę się z takim funkcjonowaniem systemu, który jest ślepy na prawdziwą krzywdę.
Chodzenie do szkoły jest bardzo potrzebne moim pacjentom. Doświadczenie gotowania się w tym społecznym sosie może być dla nich terapeutyczne, choć oczywiście wcale nie łatwe. Jeżeli jednak nie otrzymają świadomej, mądrej pomocy od DOJRZAŁYCH dorosłych pracujących w szkole, to zamiast doświadczenie leczącego uformuje się kolejna trauma.
Jeżeli więc usłyszysz od ucznia ze spektrum, że szkoła jest bez sensu, albo, że to nie on zaczął, to bardzo Cię proszę nie idź na skróty i nie próbuj zakrzyczeć prawdy, która może się kryć w tym komunikacie. Wszystko zaczyna się od słuchania i od usłyszenia tego, co to dziecko chce powiedzieć i przekazać. Ostatecznie zawsze chodzi o spotkanie człowieka z człowiekiem nawet jeśli jeden jest trybem, a drugi trybikiem wielkiej machiny.
PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!