Od kilku lat lubię sobie w pierwszych dniach stycznia zamiast formułowania postanowień wybrać jedno słowo czy sformułowanie, w którym streszczają się moje aktualne tęsknoty, ambicje, cele, dążenia i z nim wkroczyć w Nowy Rok. Takie słowo jest dla mnie jak latarnia morska albo jak napis na sztandarze. Poza tym, jako mężczyzna, akurat tyle potrafię jeszcze zapamiętać i w miarę ogarnąć…
W zeszłym roku wybrałem sformułowanie „na lekko”. Wiązało się to z moją wieloletnią tęsknotą do podróżowania bez dużego bagażu. Chciałem też zrzucić nadmiarowe kilogramy, z którymi wkraczałem w 2021. Ironia polegała na tym, że po pierwszych czterech miesiącach życia z moim „na lekko”, nie odbyłem żadnej podróży, a waga wskazywała 5 kilogramów więcej niż 1 stycznia. Wtedy zachorowałem i kiedy jeszcze lekko się podduszałem, zapragnąłem wrócić do biegania. Po zakończeniu izolacji zacząłem realizować plan- pół godziny truchtania codziennie. Pierwszego dnia zajęło mi to ponad godzinę, bo nie byłem w stanie truchtać non stop, dlatego zbierałem odcinki dwuminutowe na stoperze, w przerwach spacerując. Biegam nadal, już ponad 250 razy wyszedłem na szlak. Zakończyłem rok z 12 kg na minus i prawie 1000km kilometrów rajdu rowerowego z minimalistycznym bagażem. Można powiedzieć, że się udało.
A oto garść refleksji.
Jeśli uda się poukładać jedną rzecz (w moim przypadku regularne truchtanie), to inne sprawy w życiu też zaczynają się porządkować. U mnie to była dieta, work- life balans, praktyki duchowe, zostało jeszcze posprzątanie gabinetu, a potem już tylko garażu… 😉
Moje „na lekko” zmieniało i rozszerzało swoje znaczenie z biegiem dni. Okazało się, że oznacza też nie branie na siebie wszystkich emocji, które próbują się przyczepić. Mnóstwo rzeczy próbuje się niejako „przykleić” do mojego serca w codzienności. Począwszy od scrollowanego fejsbuka, który wrzuca mi przed oczy tysiące bodźców, przez telefony, rozmowy na żywo w pracy, w przelocie. Wszystko to zostawia emocjonalny ślad na sercu. Dlatego jeśli mówimy o jakiejś psychicznej higienie, to ona musi być owocem świadomego wysiłku i konkretnych działań- na przykład wywalenie fejsowej apki ze smartfona, żeby utrudnić sobie scrolling. Cały czas trzeba wybierać w co się zaangażujemy, a czemu pozwolimy tylko przejść przez naszą świadomość niczym chmurom przelatującym po niebie. Za każdym razem kiedy mówisz „tak” jednej sprawie, trzeba powiedzieć „nie” innej. Odmawianie niektórym ludziom i propozycjom co prawda wiąże się często z doświadczeniem nieprzyjemnych emocji w danym momencie ze strony tych osób, ale ceną za uniknięcie tych nieprzyjemności jest potem żal do samego siebie i złość na siebie za to, że nie uszanowało się potrzeb swoich, czy swoich najbliższych.
Polecam serdecznie takie wzięcie sobie jednego słowa na cały rok. Zwykle po chwili refleksji i wsłuchania się w swoje aktualne tęsknoty można usłyszeć takie sformułowanie, w którym skutecznie streszczą się noworoczne postanowienia, które mogłyby nas sfrustrować w tym roku…
PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!