Pierwsze dziecko czy pierwsi rodzice?

Koleżanka opowiadała mi, że ostatnio ktoś zablokował jej auto na osiedlowym parkingu. Przez ponad dwadzieścia minut trąbiła, bo nie mogła wyjechać, a musiała zawieźć syna do szkoły. Wreszcie pojawił się młody mężczyzna, jeden z jej sąsiadów. Znajoma wzięła głęboki oddech i powiedziała tylko: „no wie Pan co, tak się nie robi, przez Pana nie mogłam wyjechać i spó…” Nie zdążyła dokończyć bo mężczyzna spojrzał na nią ze szczerym zdziwieniem i powiedział tylko: „ale przecież ja mam dziecko!?!?” Po czym włożył trzymane na rękach maleństwo do fotelika i odjechał bez słowa.

No właśnie, co Pani chce droga sąsiadko, przecież on ma dziecko! Zatrzymaj się świecie, bo oto pierwsze dziecko tego pana. Z jednej strony jest w tym pewna słuszność- bo rzeczywiście świat tego mężczyzny się zatrzymuje, kiedy bierze do ręki swój największy skarb i trudno mu odmówić słuszności. Tylko, że świat nie zatrzymuje się wokół. Ja sam ostatnio jadąc rowerem przez Dolinę Chochołowską musiałem się zatrzymać, podobnie jak inni turyści piesi, rowerowi i ci w spalinowej ciuchci, bo oto tatuś próbował posadzić swoje pierwsze dziecko w wózeczku. Wózek w poprzek drogi, z jednej strony mama, z drugiej ojciec, w środku wijący się i płaczący skarb i WSZYSCY STOP!!!

Nazywam taką sytuację „syndromem pierwszych rodziców”, bo oto ktoś zachowuje się tak, jakby to on pierwszy na tym świecie miał dziecko. Nie Adam i Ewa z biblijnej Księgi Rodzaju, tylko Pani Mama i Pan Tata. Wszystko i wszyscy powinni dostosować się do tego faktu, że na świecie pojawiło się ich pierwsze dziecko. Ale żeby była pełna jasność, nie zamierzam rzucać w nikogo kamieniem. Byłbym obłudnikiem, bo przecież sam miałem pierwsze dziecko i sam byłem przez pewien czas „pierwszym rodzicem”. Dzisiaj się z tego śmieje i trochę jest mi wstyd, ale przecież dzisiaj jest jedenaście lat później i jestem już innym człowiekiem. Pamiętam jak wybierałem pierwszy wózek dla mojego syna. Oczywiście nowy, pod żadnym pozorem używany. Oczywiście w trendy sklepie dla maluszków. Ależ ja czułem się ważny, jak sprzedawca sprzedawca zaproponował, że możemy pójść na parking, żeby przymierzyć wózek do samochodu i… nie pasował. I co? Zmieniłem samochód!!! Dopasowałem auto do wózka!!!

Z syndromu pierwszych rodziców wyleczyć może tylko czas i, jak Bóg da a człowiek się zdecyduje, kolejne dzieci. Perspektywa się zmienia drastycznie. Patrzysz w przeszłość i pytasz: jak mogłem? Ten pan z parkingu jak będzie miał za kilka lat trzecie dziecko, to pewnie chętnie poczeka w aucie na wolne miejsce, zanim pójdzie do domu po dziecko… Ale musi minąć ten czas. Takie jest życie- zmienia się, kolejne etapy mają zupełnie inny krajobraz. My natomiast jesteśmy zaproszeni do podróży tym życiem, to znaczy do wchodzenia całym sobą w kolejne etapy, w nasze „tu i teraz” i to, co ono przynosi oraz czego wymaga. Nie da się dzisiaj żyć jutrem, ani dniem wczorajszym. Nie jest dobrze być luzackim studentem, kiedy ma się troje dzieci i podobnie kiedy pojawia się pierwsze dziecko, próżno szukać luzu rodzica wielodzietnego. Wszystko ma swoje miejsce i czas.

Na koniec tylko życzyć cierpliwości i wyrozumiałości tym wszystkim, którzy na swojej drodze czy na swoim osiedlowym parkingu spotykają takich pierwszych rodziców.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.