175 stron rozczarowania- „Z braku rodzi się lepsze” wywiad strumyk z ks. Pawlukiewiczem.

Bardzo się boję, że wielu ludzi przeczyta tylko tytuł tego tekstu i będzie miało wyrobione zdanie o jego zawartości. Dlatego wołam podobnie jak w opisach tych głupich filmików, które krążą po necie: „koniecznie przeczytaj do końca!” Ze swojej strony obiecuję, że będzie krótko. Jeśli jednak nie masz czasu, to zapomnij o tym tekście i o tym tytule.

Co prawda Święty Mikołaj przyniósł książkę Wydawnictwa RTCK „Z braku rodzi się lepsze…” już ponad miesiąc temu, ale musiałem poczekać na moją kolejkę, żeby wziąć ją w rękę. Jak już się to stało, to dosłownie ją połknąłem. Bardzo się cieszyłem, że kolejny raz mam w ręku książkę ludzi, których wcześniej poznałem osobiście. Księdza Pawlukiewicza kilkanaście lat temu, podczas rekolekcji na KULu. Miałem przyjemność siedzieć wtedy z nim przy stole przed i po naukach, na których słuchałem jego barwnych przykładów i patrzyłem na przepełniony kościół akademicki. Do dzisiaj zostało mi z tamtych rekolekcji zdanie: „proszę Pani, tu trzeba kuć piony!” Niejedne piony skułem od tego czasu… Renatę Czerwicką, która napisała tę książkę poznałem trzy lata temu. Miałem przyjemność z nią przez chwilę współpracować, gościłem ją wraz z mężem i dzieckiem w domu. To niesamowite wziąć do ręki książkę, w której mówią ludzie osobiście mi znani. Zawsze mnie to cieszy.

Przeczytałem szybko i zostało mi rozczarowanie. Oczekiwałem czegoś wielkiego, czegoś niesamowitego, niecodziennego, a spotkałem takiego zwykłego gościa. Chłopaka, który bał się, że znowu dostanie łomot od kolesi, którzy słuchają innej muzy niż on, który wstępując do seminarium myślał o tym, kiedy wreszcie będzie mógł sobie kupić sprzęt muzyczny. Wiele, wiele stron zwykłego człowieka, takiego po prostu, który ma swoją ulubioną kapelę, który ma swoich kumpli, brata, samochód, swoje tajemnice. Jak to zestawić z obrazem ludzi, którzy stali na ulicy przed kościołem Świętej Anny, bo nie zmieścili się w środku kiedy przemawiał?

Czego ja się spodziewałem? Płonącego krzaka? Chodzenia po wodzie? Rozczarowanie, a z drugiej strony przecież wielkie OCZAROWANIE, bo ten człowiek wywarł wpływ także na mnie. Wróciła myśl, która chodzi ze mną od kilku lat- zachwyt nad Tajemnicą Wcielenia. Bóg wszedł całym sobą w normalne życie, w zwyczajność. Niestety ja ciągle pielęgnuję w sobie tę potrzebę, żeby On był jakiś dziwny, żeby grzmiał wśród błyskawic. On natomiast jest i mówi cały czas, tylko, że zwyczajnie, wśród codzienności. Kiedy wreszcie pozwolę mu się spotkać na Jego sposób?

Dziękuję Ci księże Piotrze, za to, że byłeś, za te „kucie pionów”, które mi zostało. Dziękuję Ci Renata za to, że wytrwale pukałaś do jego serca, że zdobyłaś jego zaufanie i że poskładałaś to wszystko. Szczególnie dziękuję Ci za tytułu rozdziałów, bo one były dla mnie jak drogowskazy w tej wędrówce. One uruchamiały serce, bo tej książki nie da się czytać inaczej, jak tylko sercem. Dziękuję RTCK za Waszą pracę, która kolejny raz dała mi okazję do spotkania z CZŁOWIEKIEM! Serdecznie polecam tę książkę zwłaszcza tym, którzy noszą w sobie choćby ziarno nauczania księdza Piotra Pawlukiewicza.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.