„Za moich czasów, to tego całego Aspergera nie było”

Często słyszę pytanie: „Czy ten cały Zespół Aspergera to nie jest jakaś kolejna moda? Czy to nie jest wymyślone? Dlaczego za moich czasów tego nie było?”

Po pierwsze dlatego, że określenie Zespół Aspergera padło po raz pierwszy w 1981 roku. Można się domyślać, że do Polski trafiło najprędzej dziesięć lat później, biorąc pod uwagę czym byliśmy zajęci w latach osiemdziesiątych.

Po drugie kiedyś społeczeństwo traktowało ludzi z Zespołem Aspergera czy wysoko funkcjonującym autyzmem zdecydowanie inaczej niż dzisiaj. Od wszystkich dzieci wymagano, żeby mówiły “dzień dobry”, “do widzenia” czy “dziękuję”. Reguły społecznego współżycia były prostsze i bardziej konsekwentnie ich wymagano. Jak zachowywałeś się źle, to mogła Cię upomnieć nie tylko własna mama, ale też sąsiadka, u której właśnie spędzałeś czas na zabawie z jej dziećmi. Taka obca w sumie kobieta mówiła Ci wprost, że zachowałeś się źle, że jej się to nie podoba, żebyś przestał, przeprosił i tak dalej. To wtedy nie było nadużycie, przemoc ani nawet wtrącanie się do cudzych spraw. Poza tym właśnie spędzałeś czas u tej sąsiadki z jej dziećmi, bo to była super alternatywa dla siedzenia samemu w domu. Siedzenie samemu w domu było natomiast do szpiku nieciekawe, bo nie było internetu, gier komputerowych i serwisów społecznościowych, w których dziś można odnajdywać nieustający zastrzyk dopaminowych zastrzyków. Wtedy dopamina była dostępna tylko tam, gdzie byli koledzy- na podwórku, u znajomych czy na pobliskiej budowie. W zimie był śnieg i ten ojciec, który pierwszy wrócił z pracy trzeźwy czepiał sanki wszystkich dzieci z osiedla do auta i ciągał po okolicznych uliczkach. Ten tata nie szedł za to do więzienia. Jeśli któreś z dzieci miało słabą koordynację albo było dyspraktyczne, to zwykle pierwsze spadało z sanek i potem musiało gonić za uciekającym kuligiem (przy okazji skutecznie zwalczało ewentualną otyłość). Sanki takiego niezdary były zawsze zaczepiane na końcu, żeby nie przeszkadzał innym, a jak przeszkadzał, to miał natychmiastowy TUS (Trening Umiejętności Społecznych) od swoich kolegów. Skuteczny, ultrakrótki TUS, po którym wszystkie potrzebne umiejętności nabywało się natychmiast i już na zawsze.

Nie było terapii integracji sensorycznej, ale za to przy każdym bloku był plac zabaw, a na nim piaskownica i przynajmniej dwie huśtawki. Liczyłeś się dopiero wtedy, kiedy umiałeś się bujać „do deski”, no chyba, że jakiś ojciec odspawał ogranicznik i można się było huśtać dookoła. Jeśli w ogóle nie umiałeś bujać się sam, to byłeś nikim. Jeśli przychodziłeś z rodzicami na plac, to byłeś niewidzialny. Nikogo nie obchodziła Twoja nadrważliwość, choć czasami babcia się litowała i wypruwała metkę ze swetra, ale co z tego, jeśli on był z prawdziwej wełny (aaaa!!!!!)

Nie mówiło się o Zespole Aspergera, ale byli dziwacy. Był koleś, którego wszyscy uważaliśmy za niedorozwiniętego, dopóki kolega jego starszego brata kiedyś nie zapytał go o angielską ligę piłkarską i on wtedy wyrecytował całe tabele, wyniki, bramki, minuty i nazwiska zawodników. Wtedy opadły nam szczęki i nie rozumieliśmy o co chodzi- jednak nie był głupkiem?

Był drugi kolega, który był geniuszem. Zawsze robił po dwie klasy w rok i jak my byliśmy w siódmej klasie, to on szykował się na politechnikę. Niestety zawsze chodził sam po osiedlu, prawie nikt z nim nie gadał, a jak już gadał, to było mega dziwnie, bo on nas nigdy nie kojarzył, chociaż kojarzył taką matematykę, której my nie kojarzyliśmy nigdy w życiu. Niestety kiedyś zamiast pojechać na uczelnię, powiesił się na drzewie za przystankiem. Nic z tego nie rozumieliśmy. Dziś wiemy, że niezdiagnozowany zespół aspergera często prowadzi do depresji, która wybucha najczęściej w siedemnastym roku życia.

Był ten Asperger, był. On się nie pojawił teraz, to żadna moda. Kiedyś po prostu wiedzieliśmy mniej. Z drugiej strony robiliśmy więcej. Jakoś tak zupełnie intuicyjnie, bez zadzierania mądrego nosa do góry, bez psychologicznych gabinetów, biofeedbacków, gabinetów intepracji sensorycznej i innych terapii żyliśmy prościej, bardziej przewidywalnie i te dzieciaki się w naturalny sposób socjalizowały. Dziś mamy dużo wiedzy i… tylko jakoś jakby głupiej żyjemy.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.