Rozmawiałem z nauczycielką, która zrobiła niedawno stopień awansu, w wieku wyraźnie późniejszym niż reszta koleżeństwa. Zapytałem ją jak to się zaczęło z jej pracą w szkolnictwie. Oto jej historia. Była już po trzydziestce i pracowała w biurze w Warszawie, dokąd musiała dojeżdżać i wracać każdego dnia po cztery godziny. Siedząc na wychowawczym z drugim dzieckiem podjęła refleksję, że dłużej tak nie chce, a jednocześnie w pobliskim miasteczku pracy nie znajdzie, bo tam nie ma biznesu. Opowiadała, że kiedyś wychodząc nad ranem z wesela zapytała ją szwagierka „idę na pedagogikę, idziesz ze mną?” Odpowiedziała prawie natychmiast: „ok” (ciekawe czy całkiem na trzeźwo). Wiedziała, że w okolicy jest kilka szkół i przedszkoli, w których zawsze znajdzie pracę. I tak zmieniła swoje zawodowe życie o 180 stopni, a dzisiaj chodzi do pracy pieszo, najczęściej na 5- 6 godzin dziennie i dzięki temu dobrze zna trójkę swoich dzieci, a nie jest tylko kobietą, która całuje je wieczorem przez sen w czoło i rano zapełnia śniadaniówki zanim one się obudzą.
Jedna rzecz mnie urzeka w tej historii- wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. To jest chyba dobra odpowiedź na biblijne wezwanie: „czyńcie sobie ziemię poddaną.” Z drugiej strony znam tyle osób, które zatrzymują się na litanijnym powtarzaniu: jest strasznie, stara bida, nie ma roboty, co za świat itd. Tymczasem okazuje się, że świat jest taki, jaki sobie stworzysz poprzez swoją refleksję, decyzję i wynikające z niej działanie.
Zapytałem koleżankę jak do tego doszła, kto ją tego nauczył, bo szczerze zapragnąłem, żeby takie właśnie kiedyś były moje dzieci. Odpowiedziała krótko: „wiesz, ja jestem ze wsi, nas było kilkoro rodzeństwa, rodzice prawie cały czas przy robocie, więc jak się o siebie nie zatroszczyłeś, to nikt ci nie dał…”
Może jednak czasami trochę zdjąć tego klosza ochronnego z dziecka i wystawić je na odrobinę frustracji, żeby w przyszłości umiało samo wyrwać rzeczywistości swoje szczęście?
PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!
Polecam ostatnią książkę mojej żony i moją o rodzinie i wychowaniu dzieci.