Jak można zrobić coś takiego własnemu dziecku…?

Pexels Jhefferson Santos 3078404

Właściwie powinienem dać tytuł: „Tragedia w podwarszawskim przedszkolu- jak można zrobić coś takiego swojemu dziecku…?”- mogłoby mieć większy zasięg i w sumie nie byłoby dalekie od prawdy. Otóż w ostatnim tygodniu miałem wrażenie de javu. Kilka kolejnych osób opowiadało o podobnym problemie ze swoim pięcio- sześcio letnim dzieckiem: „Nagle pojawiły się silne lęki, które ujawniają się zwłaszcza wieczorem. Dziecko nie chce zostać samo w ciemnym pokoju, w nocy budzi się z krzykiem i przybiega do rodziców. W niektórych przypadkach moczenie nocne. Co robić? Jak żyć Panie psychologu?”

W omawianych przypadkach odpowiedzią była nowa (dla tych dzieci) gra na telefonie- Babcia Granny. Tytułowa postać nie ma nic wspólnego ze słodko brzmiącą nazwą. Jest to przerażający potwór bez oczu, który czatuje na gracza i w najmniej spodziewanym momencie morduje go ostrym narzędziem barwiąc obficie ekran na czerwono (opis nie jest może zbyt dokładny, bo moje poczucie estetyki nie pozwoliło mi na wgłębienie się w grę).

Takie gry to nie nowość. Pamiętam, że jakiś czas temu moi młodzi pacjenci nie mogli spać przez Five Night at Freddies. To było, jest i będzie, bo się sprzedaje. To, co mnie zadziwiło w opowieściach dzieci to fakt, że za każdym razem grę poznali dzięki rówieśnikowi z grupy. Dlatego stawiam pytanie: jakim trzeba być RODZICEM- NIEOGAREM, żeby pozwolić pięciolatkowi grać w coś podobnego? Czy wyobraźnia i empatia takich osób jest na zero czy już poniżej bezwzględnego minimum? Sami często nie umiemy oddzielić rzeczywistości wirtualnej od naszych emocji, co potwierdza świadectwo jednej z mam: „jak się odwróciłam i zobaczyłam, że ta Babcia Granny jest ze mną i za chwilę mnie dźgnie, to wrzasnęłam i aż podskoczyłam!” Co dopiero dziecko, u którego kształtujący się dopiero układ nerwowy jest o wiele delikatniejszy? Dlaczego ktoś może robić coś takiego swojemu dziecku? Piętnujemy dzisiaj, zresztą słusznie, wszelką przemoc fizyczną wobec dzieci. Skoro przysłowiowy klaps jest przegięciem, to jak zaklasyfikować takie zachowanie? To jest seria klapsów wymierzonych prosto w mózg i układ nerwowy. Jeśli zakładamy niebieską kartę rodzicowi, który podnosi rękę na swoje dziecko, to może powinniśmy zacząć wyciągać konsekwencje wobec bezmyślnych osób, które częstują swoje dzieci taką mózgową trucizną?

Tymczasem mam wrażenie, że oni czują się bezkarni, co więcej podśmiewują się pod nosem z osób, które biją na alarm, klasyfikując je jako zacofane i nie idące z duchem czasu. Dziękuję bardzo za takiego ducha, przez którego kolejne pięciolatki nie śpią tylko moczą prześcieradła. Niestety obowiązuje zasada „co się zobaczyło, to się już nie odzobaczy”, więc straty poniesione przez te dzieci będą bardzo trudne do odrobienia. Wszystko to przez kolejnego mumino- rodzica, który nie dojrzał do roli, w jakiej postawił go życie.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję!

Więcej o tym jak internet może wpływać na dzieci przeczytasz w naszej książce Alfabet mamy i taty

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.