Co dał mi koronawirus?

Kiedyś pewien jezuita nauczył mnie, że z każdego doświadczenia można wyciągać wnioski i przez to rozwijać się, przybliżać do sensu życia i do Boga.

Jak we środę poszedłem do mojego ulubionego marketu i nerwowo łapałem ostatnie kartony kaszy gryczanej, to zrozumiałem, że:

  • na codzień mam pod ręką wszystko, czego potrzebuję do życia- jedzenie, wodę, zdrowe powietrze pod nosem i totalnie tego nie doceniam. Ciągle żyję w poczuciu braku, ciągle czegoś chcę, do czegoś zmierzam, a nie cieszę się wystarczająco tym, co jest tu i teraz, co jest mi dane w kranie i pobliskim sklepie. Traktuje to, że mi się należy, tak ma być i koniec, a to nie jest takie oczywiste.

Jak dyrektorki moich przedszkoli przysłały mi SMSy „zamknięte do 25 marca”, to zrozumiałem, że:

  • mam bardzo fajną pracę, w bardzo radosnym miejscu jakim jest przedszkole. Lubię spotykać się z dzieciakami, uwielbiam robić szalone zajęcia dla całych grup, w których dzieci przekraczają swoje granice, doświadczają żywych emocji i uczą się je nazywać, opanowywać i tak dalej. Lubię spotkania z ludźmi, którzy pracują w przedszkolu, bo oni są radośniejsi niż średnia krajowa. Zrozumiałem, że będzie mi teraz tego brakowało równie bardzo, jak pieniędzy, których nie zarobię, bo rozliczam się z faktycznie przepracowanych godzin.

Jak moja żona zadzowniła, że nie jest pewna czy wypuszczą ją z pracy, bo sanepid musi rozstrzygnąć co robić w związku z podejrzeniem wirusa u nich, to zrozumiałem, że:

  • moi najbliżsi są dla mnie najważniejsi. Kwarantanna może trwać nawet pół roku, jeść mogę jagody z lasu pod warunkiem, że są wokół mnie ludzie, których kocham. Z nimi każdy czas, w każdym miejscu ma sens. Na codzień najczęściej gonię za innymi sensami, a ten jedyny prawdziwy jest w domu.

Jak mama mojego pacjenta opowiadała mi o swoich kontaktach z Włochami w ostatnim czasie, a ja mimowolnie zacząłem się od niej odsuwać, to zrozumiałem, że:

  • mimo, że od trzydziestu lat chodzę za Chrystusem, który, jak wierzę umarł, zmartwychwstał i zwycieżył śmierć, to jednak cały czas kurczowo trzymam się tego życia i cholernie boję się śmierci.

Dlatego od dzisiaj:

  • nie przyłapiecie mnie na narzekaniu
  • będę wzbudzał w sobie wdzięczność zawsze, jak wypiję pierwszy łyk napoju albo zjem pierwszą porcję jedzenia
  • nigdy więcej nie powiem, że „idę do roboty”, zawsze z szacunkiem i wdzięcznością będę wypowiadał słowo „praca”
  • jeszcze więcej i częściej, i bardziej świadomie będę powtarzał dzieciakom i koleżeństwu w pracy „dobrze, że jesteście”
  • każdego dnia będę powtarzał najbliższym „kocham Cię” i będę to potwierdzał czynem oraz brakiem czynu- na przykład mniejszym obciążeniem pracą
  • będę czytał Biblię ale nadal pozostanę człowiekiem i będę szanował wszystkie swoje uczucia

Za powyższe refleksje dziękuję wirusowi, a Tobie za uwagę. Jak masz chwilę, to napisz w komentarzu, co Tobie dał koronawirus. Naprawdę każdy czas i każde doświadczenie może być owocne.

PS. Klikając w reklamę na moim blogu wspierasz mnie finansowo, dziękuję.

10 komentarzy

  1. Co mi dał koronawirus? Zdałam sobie sprawę z tego ze tez dziękuję. Dziękuję za to ze mam pracę za ludzi wokół. Kolejny raz doceniam ze mogę bez przeszkód pójść do kościoła. Tak do kościoła bo to ważne pójść do kościoła i czuć się bezpiecznie wiedząc że On tam czeka. Bez wzgledu na to co się dzieje on tam jest i żaden wirus tego nie zmieni. Co mi jeszcze uświadomiła ta sytuacja ze ludzie są dobrzy. Mimo wszystko potrafią jeszcze dostrzec coś więcej niż siebie. I te wszystkie ogłoszenia typu drodzy sąsiedzi pomożemy.. .jeśli jest taka potrzeba. No i najważniejsze chwila refleksji i zatrzymania. Okazuje się ze nie jesteśmy pepku em świata i nie musimy tak grać do przodu
    Praca to nie priorytet bo jednak można zostać w domu i firma bez nad nie upadnie. Co dla niektórych było dotychczas nie do pomyślenia. A te dni w domu z dziećmi pozwolą na odnalezienie swojego ja i swojego my w tym zapedzonym swiecie. I sprawdzimy się jako społeczeństwo czy zdąży egzamin z odpowiedzialności za siebie i innuchwyty. Chyba w większości zaczyna się to udawać.

  2. Że jako społeczeństwa, jako ludzkość bardzo przyzwyczailiśmy się do dobrobytu i do bezpieczeństwa. Ze, mimo chorób, nasze życie, moje życie, moje bycie na ziemi jest oczywistością, a kruchość mnie nie dotyczy.
    Że jako dziennikarz jestem jeszcze bardziej powołany do odpowiedzialności za słowa, za to jakie informacje podaję, za to czy bardziej zależy mi na statystykach odsłon czy zachowaniem spokoju i skupianiu się na pozytywach.
    Że moja wiara to serce i rozum, a także świadome wybory.
    A dzięki Twojemu wpisowi, że rzeczywiście mam za co być wdzięczny.

  3. Cześć Michał

    Zdecydowanie zwrócił moją uwagę znowu na to co jest ważne i ile tematów, które dostają moją cenną energię uwagi jest zbędnych bądź „towarem luksusowym” wynikającym z ogromnej ilości przywilejów jakie mam w swoim życiu dzięki: miejscu urodzenia, wykształceniu, miejscu zamieszkania, rodzinie, przyjaciołom i wielu wielu innym, które tak naprawdę są darem bo nie mogę powiedzieć, że sobie je „wypracowałem”.

    Pokazuje też jak ważna jest wspólnota – ta najbliższa, sąsiedzka i świadomość współzależności, której coś lub ktoś niesamowicie się obawia – chyba obawia skoro tak bardzo od niej ucieka kreując nieustannie obraz indywidualisty, który sam wszystko powinien „ogarniać”. Ten aspekt myślę, że może być największym owocem turbulencji społecznych, podobnych do tej, której właśnie doświadczamy.

    Dzięki za otwartość i inną perspektywę.
    Pozdrawiam

    1. Tak, to bardzo ważne, co napisałeś o tej wspólnocie. Rzeczywiście to jest taki wpływ niewprost, delikatna ale konsekwentna manipulacja odrywająca nas od drugiego człowieka. „Po pierwsze ja, po drugie ja, po trzecie jaja” jak mawiał nie pamiętam kto.

  4. Jeśli ten wirus, nie jest „produktem” stworzonym przez człowieka chorobę przyjmę z pokorą, mimo, że z uwagi na wiek mogę jej nie pokonać. Ale jeśli tak nie jest to pozostaje zadać pytanie tym wszystkim winnym dlaczego? „Rozum dany jest przede wszystkim na to, abyśmy poznali Boga i nasze względem Niego obowiązki.. ” Utwierdziłam się co znaczy rodzina, która zawsze była i jest dla mnie najważniejsza,

  5. Koronawirus przyniósł mi otrzeźwienie w kwestii nieprzemyślanych zakupów. Uświadomiłam sobie, że kupno kolejnej markowej torebki nie powinno być jednym z moich najważniejszych priorytetów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.