Nowe funkcje przedmiotów.

Przed chwilą odprowadziłem dzieci do szkoły. Pojechały rowerami jak zawsze w tym roku szkolnym. Moi znajomi czasami dziwią się: „jak to, rowerami w zimie?” Po pierwsze to nie zima. Taki jeden starszy Pan w Ząbkach, którego spotykam regularnie na basenie powiada: „przestanę jeździć rowerem jak śnieg będzie powyżej połowy koła”. Po drugie dlaczego nie rowerami? Lepiej pieszo? A może koniecznie samochodem?

Wydaje mi się, że mylnie rozumiemy czym jest rower rower. Dla wielu z nas rower kojarzy się z wakacjami, z wycieczką, z pewnym wyjątkowym czasem i wydarzeniem. Tymczasem jest to po pierwsze maszyna służąca do sprawnego przemieszczania, napędzana siłą mięśni. Tak często zdarza się, że rower jest konserwowany i odkładany już nawet pod koniec września, bo „lato minęło”. Ale dlaczego? Przecież rowerem jest zawsze przynajmniej dwa razy szybciej niż pieszo, zawsze tysiąc razy lepiej dla zdrowia i bardziej ekologicznie. Apropo zdrowiej- rower na haku, a my jedziemy samochodem do siłowni, staramy się zaparkować jak najbliżej wejścia, wjeżdżamy na pięterko windą i potem kręcimy traskę na rowerku stacjonarnym, żeby zażyć trochę ruchu, bo przecież mamy z firmy kartę…

Nie tylko funkcja roweru nam uciekła. Wspomniany samochód też nie jest już narzędziem do przemieszczania się z punktu A do B. Dzisiaj jest to przede wszystkim oznaka statusu (w praktyce często raczej poziomu zadłużenia). Napinamy nasze domowe budżety, żeby móc zaparkować pod domem bardziej imponujące cztery kółka, które i tak stoją w korku tak samo jak złom sąsiada (rowery nie stoją w korkach!).

Telefon do dzwonienia służy coraz rzadziej. Dzisiaj jest to „czarna skrzynka” naszego życia (określenie zaczerpnięte z filmu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”). W telefonie mamy kalendarz, zdjęcia, kontakty, wspomnienia, książki, filmy- bardzo dużo. Telefon, podobnie jak samochód, służy do pokazywania innym- pokazywania się...

Wiele przedmiotów dzisiaj straciło swoją pierwotną funkcję. Zyskały za to nową- otóż poszukujemy w nich poczucia bezpieczeństwa. Obstawiamy się rzeczami jak średniowieczne zamki obronnym murem. Niestety jakieś poczucie niepewności pozostaje i wcale nie jest lepiej. Na ten niepokój już czekają autorzy kolejnej reklamy, którzy podsuwają nam rozwiązanie w postaci lepszego, nowszego i oczywiście droższego, choć o tym się nie mówi. I tak gonimy w kółko niczym chomiczek w… kółku. Raczej nikt z zewnątrz nam nie powie, żeby z tego wyjść, bo za dużo jest osób, które mają chleb z tej naszej gonitwy. Jedyne co pozostaje, to wyjąć rower z komórki albo piwnicy i pojechać przed siebie. Może to zimne powietrze na twarzy nas otrzeźwi i pomoże skontaktować się na nowo z rzeczywistością i z faktem, że największy skarb mamy pod nosem. Dosłownie pod nosem, bo największym skarbem jest powietrze, którym oddychamy, dopóki jeszcze oddychamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.