Rób to, co kochasz i bądź ojcem.

Spotkałem ostatnio człowieka, który zainspirował mnie do tego wpisu. Po szkoleniu podszedł mężczyzna i powiedział, że ma syna z Zespołem Aspergera. Zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie opowiedział historię: „proszę Pana, on kiedyś miał ogromne problemy ruchowe, tiki, zachowania, przez które chciano mu zdiagnozować jeszcze ADHD. Chciałem mu jakoś pomóc ale nie wiedziałem jak. Wreszcie, jak już nie miałem żadnego pomysłu, pomyślałem, że zrobię to, co najbardziej sam lubię. Spakowaliśmy sakwy rowerowe i pojechaliśmy na rowery. Konkretnie pojechaliśmy rowerami do Hiszpanii… Mój syn miał wtedy dziesięć lat. Po tych wakacjach bardzo się zmienił. Był o wiele spokojniejszy, pewniejszy siebie, już zupełnie nie podpadał pod ADHD. Nadal miał Aspergera i wynikające z niego trudności ale miał ich o wiele mniej. Ponadto ja od tamtego lata czuje, że mam z nim wyjątkową relację, coś między nami jest pomimo wszystko, pomimo różnych kryzysów aspergerowych i zwykłych rozwojowych, jak to bywa u nastolatków.” Stałem chwilę szukając szczęki na podłodze…

Opowieść tego Pana potwierdza jedną rzecz, o której od dawna mówię rodzicom moich pacjentów oraz drugą, którą przeczuwałem w ostatnim czasie.

Pierwsza brzmi tak: rodzic jest najważniejszym terapeutą dziecka, a tata jest najważniejszym terapeutą syna. Uważam, że często zamiast wydawać pieniądz na specjalistę, to warto tego pieniądza nie zarobić, za to wyjść wcześniej z pracy i po prostu spędzić czas z synem.

Druga rzecz, to moje osobiste ojcowskie odkrycie. Uważam, że warto robić z dzieckiem to, co samemu się lubi. Warto zaprosić dziecko najpierw do swojego świata. Oczywiście trzeba najpierw w ogóle mieć swój świat, to znaczy coś więcej niż dwa piwa wieczorem na rozluźnienie, bo do tego lepiej dziecka nie zapraszać. Opowieść o rowerowej wyprawie jest mi szczególnie bliska ale przecież nie tylko takie zainteresowania mają ojcowie. Często niestety rozmawiam z dziećmi, które w ogóle nie wiedzą na przykład czym ich ojcowie zajmują się zawodowo. Rozmawiając z dziećmi o radości zwykle pytam je o to, z czego, z jakiego prezentu ucieszyłby się tata. Wiele dzieci odpowiada niestety, że nie wie, a co gorsze są takie, które mówią, że tata ucieszyłby się ze spokoju (czytaj- gdyby dziecko na chwilę zniknęło).

Najlepsze rozwiązania są pod samym nosem. Nie trzeba szukać nic więcej niż to, co podpowiada własne serce, tylko trzeba odrobinę ciszy, żeby je usłyszeć i trochę odwagi, żeby za nim podążyć. Jest przecież tylko powodów, żeby nie ruszyć rowerem do Hiszpani z dzieckiem… Tyle jest jeszcze wymówek…

2 komentarze

  1. Na mszy w ramach rekolekcji usłyszałam w niedzielę od księdza misjonarza jak był świadkiem pewnego zdarzenia w pewnym kraju. Otóż opowiadał on jak „przyplątał się” do niego człowiek ze schizofrenią z którego śmiała się więcej niż jedna wioska. Ów człowiek chciał towarzyszyć księdzu w jego posłudze od wioski do wioski. I tak się zdarzyło, że ustąpiły mu wszystkie objawy, które do tej pory się ujawniały. Ksiądz twierdził, że nie modlił się w ogóle za swojego towarzysza ale twierdził, że ogromna różnica w zachowaniu wynikała z AKCEPTACJI. Większość problemów zatem zdrowotnych i nie tylko bierze się z odrzucenia, braku miłości i akceptacji. Tak mi się skojarzyło. Pozdrawiam 🙂

    1. „Przez całe lata byłem neurotykiem. Typem zgorzkniałym, przygnębionym i egoistą. Wszyscy ciągle mi mówili, żebym się zmienił. I nie przestawali przypominać mi, jak bardzo byłem neurotykiem. A ja się obrażałem, choć zgadzałem się z nimi. I chciałem się zmienić, ale nie potrafiłem, mimo wielu wysiłków. Najgorsze było to, że mój przyjaciel nie przestawał wypominać mi neurotycznego stanu, w którym trwałem. I również podkreślał konieczność zmiany. Także z nim się zgadzałem i nie mogłem się na niego obrażać. Ale skutek był taki, że czułem się jakby bezsilny i jakby skrępowany.
      Aż pewnego dnia przyjaciel powiedział mi:
      – Nie zmieniaj się. Bądź jaki jesteś. Tak naprawdę to nie ważne, czy się zmienisz, czy nie. Kocham cię jakim jesteś i nie mogę przestać cię kochać.
      Te słowa zabrzmiały w moich uszach jak muzyka: „Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się… Kocham cię… „.
      Wtedy się uspokoiłem. I poczułem, że żyję.
      I, co za cud, zmieniłem się!
      Teraz wiem, że w rzeczywistości nie mogłem się zmienić aż do spotkania kogoś, kto by mnie kochał, bez względu na to, czy się zmienię, czy nie.”

      autorem podobno DE Mello

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.