Szukając sposobu na poradzenie sobie z kuną, dowiedziałem się ostatnio, że w Warszawskim ZOO jest długa kolejka osób oczekujących na zakup lwiego kału. Podobno umieszczenie takiego „skarbu” na swojej posesji sprawia, że znikają problemy z niechcianym drapieżnikiem. W tym samym czasie dowiedziałem się jako ciekawostkę, że podobno w Japonii stały się ostatnio modne pewne tabletki, które regularnie łykane powodują, że zostaje po nas miły zapach w toalecie bez użycia dodatkowego odświeżacza.
Te dwie informacje doprowadziły mnie do pewnej refleksji. Lew jest królem zwierząt tak bardzo, że nawet jego odchody odstraszają inne zwierzęta. Jest w tym urzekająca logika.
Człowiek jest podobno królem nie tylko zwierząt ale całego stworzenia. Tutaj odejdę już od dosłownego znaczenia tej śmierdzącej refleksji w kierunku bardziej metaforycznym. Dlaczego więc tak wielu z nas, tak bardzo boi się, że może coś w życiu zepsuć, coś zrobić niedoskonale, krótko mówiąc doprowadzić do jakiegoś g…a? Dlaczego tak często żyjemy w jakimś paraliżującym perfekcjonistycznym lęku, aby nie popełnić błędu, że w ogóle nie wyruszamy z miejsca?
Z drugiej strony w przypadku kiedy zdarzy się już jakieś g…o, tak często wzorem rzeczonych Japończyków staramy się zatuszować porażkę, zapomieć o niej, inaczej nazwać i tak dalej. A uczciwa obserwacja życia uczy, że właśnie tylko na dobrze przeżytych i przepracowanych błędach wyrastają prawdziwe, wielkie, i trwałe sukcesy. Zresztą można wrócić do naszej śmierdzącej metafory i popatrzeć na rolnika, który we właściwym czasie wyjeżdża na pole i rozrzuca po nim właśnie to, co najbardziej już niepotrzebne, żeby potem na tym dobrze rosło.
Jak żyć, żeby się nie bać? A przede wszystkim co zrobić, żeby wychować dzieci- najpierw własne, a potem też powierzone w nauczycielskiej pracy na ludzi, którzy się nie lękają? Jak wychować pokolenie odważnych, mądrych lwów, które nie będą się bały być sobą?
Wiem, wiem… powiecie mi zacznij od siebie? Ale jak konkretnie? Co dzisiaj mam zrobić?
Moim zdaniem wygórowane oczekiwania ze strony rodziców i nauczycieli, brak akceptacji dla popełniania błędów a także kreowanie przez media wzorca ideału powoduje ze cześć kobiet słysząc o perfekcyjnej pani domu myśli: chyba robię coś nie tak… jak to zrobić zeby z pomalowanymi na czerwono paznokciami mieć wypolerowane żyrandole, idealnie poskładane i ułożone kolorami prześcieradła w gumkę, obiad z pięciu dań zrobiony w 30 minut z samych ecoskladnikow…
Tak samo kreowanie obrazu uśmiechniętej umalowanej matki z trójka aniołków wokół którzy zawsze są czyści, uśmiechnięci i robią to o co ich poprosi jeszcze zanim ich poprosi…
Robienie kupy jest bardzo niemedialne, a fe! Kto w dzisiejszych czasach robi kupę?
Bo to co naturalne jest modne ale w pewnym bardzo wąsko określonym zakresie…
Pytasz co zrobić? Moim zdaniem AKCEPTOWAĆ. Nie krytykować wszystkiego co nie mieści się w definicji ideału…