Bądź lepszym nauczycielem, vol. 1

Pamiętam, że jak chodziłem do podstawówki, to był zwyczaj zwoływania co jakiś czas apeli porządkowych. Cała społeczność uczniowska spotykała się wtedy na największym korytarzu szkolnym, kosztem lekcji, co było powodem uciechy nas wszystkich. Nie cieszyli się tylko “bohaterowie apelu” czyli Ci uczniowie, którzy w ostatnim czasie najwięcej i jakoś spektakularnie narozrabiali. Oni byli wywoływani na środek i publicznie „linczowani” na oczach całej szkoły. Ci chłopcy (bo dziewczynki nigdy w tej grupie nie widziałem) wcale nie przeżywali spektakularnego nawrócenia, ich dalsze dokonania przypominały raczej równię pochyłą.

Drugie wspomnienie, to spotkanie z pewną doktorantką na pierwszym roku psychologii, która została przydzielona jako opiekun naszej grupy. Pamiętam szok i niedowierzanie jakie nas ogarnęło, kiedy zaproponowała przejście na “TY”. Zaraz jednak dopowiedziała: “nie spodziewajcie się, że będzie Wam przez to jakoś szczególnie łatwo na moich ćwiczeniach, bo od przyjaciół wymaga się właśnie więcej”. Rzeczywiście na jej ćwiczenia stawialiśmy się zawsze punktualnie, przygotowani i uczestniczyliśmy w nich z pełnym zaangażowaniem.

Naprawdę nie trzeba zamawiać drogiego szkolenia z zarządzania zasobami ludzkimi, żeby zrozumieć prawdę, że UPOMINAĆ LEPIEJ PRYWATNIE, A CHWALIĆ PUBLICZNIE, A NAJLEPSZYM NARZĘDZIEM ODDZIAŁYWANIA NA CZŁOWIEKA JEST BUDOWANIE POZYTYWNEJ RELACJI Z NIM. Świadomość i stosowanie tej prawdy wyróżnia najlepszych nauczycieli od tych dobrych. Ostatnio widziałem na przykład, jak jedna Pani wymyśliła i zaplanowała zajęcia w przedszkolu w taki sposób, żeby pewien autystyczny chłopiec mógł odnieść sukces. Ponieważ on zawsze siedzi w taki sam sztywny sposób, to Pani wymyśliła takie ćwiczenie, że potrzebny był właśnie taki sposób siedzenia. Jasio miał pokazać innym dzieciom jak to zrobić. Wzruszyłem się patrząc jak ten młody człowiek aż cały prostuje się z dumy i radości, mogąc być przez chwilę “wzorem do naśladowania” i “bardzo ważnym pomocnikiem cioci”. Serce Jasia od tej chwili należy do Cioci i wiem, że ona będzie umiała to mądrze wykorzystać.

Natomiast gdy Jasio miewa gorszy dzień, nie raz widziałem jak Ciocia zaciska zęby, żeby kolejny raz zignorować jego niepożądane zachowanie. Nie zwraca mu uwagi publicznie, za to potem, po zakończonych zajęciach prosi chłopca na bok i rozmawia jeden na jeden. Zwykle zaczyna “Jasiu, Ty jesteś bardzo mądrym chłopcem, lubię słuchać Twoich mądrych odpowiedzi, dlaczego dzisiaj….?”

Z drugiej strony cały czas nierzadko zdarzają się sytuacje ignorowania odpowiedzi dzieci tylko dlatego, że są nie całkiem trafione albo po prostu zupełnie kulą w płot. I tak siedzi sobie jakiś inny Jasio i uczy się, że generalnie nie warto się zgłaszać, być aktywnym, bo Ciocia co najwyżej wywróci oczami do drugiej cioci i mrugnie okiem porozumiewawczo… Niestety, nadal zdażają się też apele porządkowe, choć już nie dla całej szkoły ale sam widywałem akcje pod tytułem: “no wstań i teraz powiedz wszystkim co Ty zrobiłeś.” Jeden z moich pacjentów przeżył ostatnio poważny kryzys po tym, jak stał się bohaterem takiej akcji. Kryzys, który przerósł jego dziecięce serce i zapewne nie przyniesie żadnej pozytywnej zmiany w zachowaniu.

Nauczycielom generalnie jest trudno chwalić dzieci i nic w tym dziwnego. Jak proszę podczas warsztatów, żeby uczestnicy podzielili się swoim sukcesem z pracy w ostatnich dniach, to zwykle pojawia się uczucie konsternacji i potrzebna jest dłuższa chwila na zastanowienie. Chwalenie i dawanie pozytywnej informacji zwrotnej jest obszarem prawie całkowicie zaniedbanym w polskiej edukacji. Chwalenie samego siebie jest natomiast zachowaniem zupełnie niekompatybilnym z naszym polskim wyczuciem kultury (temat do osobnych rozważań).

Jedna z najtrudniejszych sytuacji dla nauczyciela to ta, kiedy przestaje lubić dziecko, a zaczyna czuć do niego antypatię. Tych najlepszych wyróżnia to, że mają świadomość jak bardzo jest to niebezpieczny moment i robią wszystko, żeby opanować ten proces w sobie. Szukają sposobów na odnalezienie w sobie pozytywnych uczuć do dziecka za wszelką cenę. Jeśli to okazuje się niemożliwe, to przynajmniej nie nakręcają się w uczuciach trudnych i utrzymują w świadomości ich istnienie oraz możliwy wpływ na swoje zachowanie.

Drogi nauczycielu, jeżeli doczytałeś aż do tego momentu, to chcę Ci powiedzieć z całą stanowczością, że albo już jesteś tym najlepszym albo będziesz nim już wkrótce, bo masz w sobie gotowość uczenia się, czyli cechę, która wyróżnia największych.

3 komentarze

      1. No, właśnie 🙂
        Nie jestem ani rodzicem, ani nauczycielem, ale tekst przeczytałam z dużym zainteresowaniem, odnosząc go właśnie do swoich relacji z pracownikami. Dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.