Sposób na spokojny poranek rodzica.

Prowadziłem warsztaty dla rodziców. Jedna z uczestniczek opowiadała o swoich problemach podczas porannej logistyki z dziećmi, o frustracji, że nie potrafi na nie wpłynąć, że nie słuchają się, że ona ucieka się do krzyku, kiedy nagle na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech typu: EUREKA!!! Zatrzymała się, przestała mówić i dalej się uśmiechała. Widać było, że właśnie przeżywa olśnienie, przebudzenie, jakiś duchowy moment większego zjednoczenia z PRAWDĄ. Kiedy zaciekawienie grupy zaczęło być słyszane nawet bez słów, Kasia wyjaśniła: “wiem, my po prostu zawsze się spieszymy, bo zawsze leżymy w łóżku aż do ostatniej chwili. Wystarczy, żebym miała piętnaście minut więcej, wystarczy, żebym wcześniej wstała.” Wiem z opowieści, że jej się to udało i skończyły się wszystkie “poranne tematy” na które szukała technik i sposobów podczas warsztatu.

Poranek rządzi się swymi prawami. Jedno dziecko wstaje od razu, drugie lubi jeszcze poleżeć pięć minutek. Ktoś ubiera się szybko, ktoś lubi się namyśleć przed każdym elementem garderoby itd. Generalnie potrzeba czasu. Czasami trzeba dziecku nie pomóc, żeby nauczyło się wreszcie robić coś samodzielnie ale to też wymaga zapasu czasu. Jeśli masz nad sobą bat, jeśli widzisz, że już jesteś na styk i pewnie znów spóźnisz się do pracy, to Twoja pozycja negocjacyjna jest delikatnie mówiąc osłabiona. Potrzebujesz kilku minut więcej.

Jak to osiągnąć? Tutaj idzie prawdziwa torpeda. Aby mieć więcej czasu rano, musisz wcześniej wstać. Aby wcześniej wstać- MUSISZ SIĘ WCZEŚNIEJ POŁOŻYĆ poprzedniego dnia!!! Żelazna logika. Nauczył mnie tego kiedyś pewien duchowy mistrz, kiedy przyszedłem do niego z pytaniem o poranne medytowanie. To jest tak proste!

“Nie da się, jestem sową!”- mówisz? Jeśli chcesz nadal w to wierzyć, to się nie da. Natomiast możesz to zakwestionować i zacząć zachowywać się jak skowronek. Ja przez 24 lata życia byłem sową aż do momentu, kiedy przeszedłem dwuletni trening bycia skowronkiem i okazało się, że można. Wystarczy po prostu działać zgodnie w logiką- połóż się wcześniej, aby móc wstać wcześniej. Być może to Twoje “nie da się”, to tak naprawdę próba obrony przed wejściem w kolejny etap życia. Może nadal chcesz zachowywać się jak student i żyć wieczorami. Co prawda nie chodzisz już do klubu ale za to oglądasz kolejny sezon ulubionego serialu czy relaksujesz się w inny sposób, który odbiera Ci cenne wieczorne minuty. Ogarnij się. Każdy etap rządzi się swoimi prawami. Dzieci potrzebują Cię rano wyspanego, trzeźwo myślącego, spokojnego. Idź wcześniej spać i zrób z siebie skowronka.

Dla praktykujących rodziców katolickich zbliża się najlepszy okres, żeby taką zmianę w sobie przeprowadzić. Już od poniedziałku roraty- czyli ekstremalnie poranne msze codzienne! Może to jest właśnie ten moment. Budź dzieciaki i ruszaj już od poniedziałku. Będzie bolało na początku ale już drugiego, trzeciego dnia “zaliczysz zjazd” wieczorem półtorej godziny wcześniej niż zwykle, a kolejnego wstaniesz z mniejszym bólem. Wtedy doświadczysz na własnej skórze, że się da, że może być inaczej i podobnie jak wspomniana wyżej koleżanka przestaniesz mieć problemy z porannymi nerwami, krzykami na dzieci, itd. Po co prostować rzeczy proste…?

3 komentarze

  1. Nie żebym krytykował Michale, ale ewidentnie się powtarzasz…
    chociaż to może jest jakaś metoda. BTW, już o tym pisałeś dwa lata temu 🙂 Pozdrawiam.

    1. Najgorsze jest to, że ma rację.
      A jeszcze gorsze od tego najgorszego jest to, że dalej tego nie stosuję, wiedząc że byłoby lepiej 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.