Rozmawiałem ostatnio z Panią stomatolog, która podzieliła się ciekawą obserwacją: pracuje już kilkadziesiąt lat w zawodzie i w ostatnim czasie zauważa wyjątkowo dużą ilość pacjentów z powycieranymi zębami trzonowymi. Tłumaczy się to silnym, długotrwałym zaciskaniem szczęk, które z kolei jest rozumiane jak reakcja na stres i napięcie. Ludzie nie mają dzisiaj luzu. Pokrywa się to z moimi obserwacjami z życia codziennego. Mam wrażenie, że bardzo wielu ludzi dzisiaj notorycznie stara się wywrzeć wrażenie na otoczeniu. Dbanie o wygląd, stylizacje jest dosłownie obsesją. Do tego jeszcze ciągłe myślenie o tym co to będzie i jak to będzie.
Ostatnio byłem przez kilka dni w Zakopanem. Zauważyłem, że ta tendencja zanika wraz z wysokością nad poziomem morza. Na Krupówkach prawie wszyscy się lansują ale na Giewoncie już tylko część. Natomiast na Czerwonych Wierchach na przykład, czyli powyżej dwóch tysięcy metrów, już prawie wszyscy wyluzowują. Tutaj liczy się bezpieczeństwo i piękno, które Cię otacza.
Podobną tendencję obserwowałem na zorganizowanych biegach, w których uczestniczyłem. Im dłuższy dystans, tym mniejsze przejęcie lansem, stylizacją i wrażeniem jakie wywiera się na innych. Na pięcio i dziesięcio kilometrowych większość jest śliczna, uczesana i pięknie poubierana. Już podczas maratońskich czterdziestu dwóch kilometrów wyraźnie się to zmienia i bardziej zaczyna się liczyć ukończenie biegu niż dobór koloru skarpetek do reszty stroju. Na dystansie powyżej maratońskiego jest już zupełnie inny świat. Tutaj nikt nie myśli o tym jak to będzie na mecie, bo meta jest zwykle niewyobrażalnie daleko. Myśleć możesz tylko o następnym kroku, który trzeba zrobić, tylko jednym kroku na raz.
Przy okazji następnej wizyty u dentysty proponuje zapytać doktora o jakość Twoich trzonowców, bo może się okazać, że powinieneś wspinać się wyżej lub biegać dalej, żeby odnaleźć więcej życia w życiu, w gąszczu codziennej napinki o rzeczy zewnętrzne i powierzchniowe.
Zapytaj swojego dentystę!
