Asertywność to sposób myślenia.

Zastanawiam się czy 90 procent treningów asertywności i publikacji na ten temat nie zaczyna się i nie kończy od tylnej strony… Techniki, „zdarta płyta”, komunikat “ja”, stawianie granic w ten i inny sposób. Owszem, to przydatne rzeczy ale czy chcąc się pozbyć chwasta w ogródku wystarczy, że będziesz wyrywał listki? Dopóki nie zadziałasz skutecznie na korzeń, zielsko będzie odrastać. Podobnie z asertywnością- dopóki nie poszerzysz dostatecznie swojego pola świadomości i nie odkryjesz gdzie tkwi przyczyna, zmienisz swoje zachowanie najwyżej na jakiś czas. Prędzej czy później stare nawyki, “stare korytarze relacyjne” i tak Cię dopadną.
Dlatego chcę rzucić wyzwanie Twojemu sposobowi myślenia. Jak chcesz, to weź to pod uwagę.

Po pierwsze: nie ma żadnego “muszę”. Nic nie musisz. Możesz tylko chcieć. Do tego stopnia nie ma “muszę”, że nie musisz się nawet ze mną zgadzać o ile tylko chcesz. Jeśli wydaje Ci się, że jest jakieś “muszę”, to spójrz głębiej, bo tam znajdziesz jakieś “chcę”, z którego to rzekome “muszę” wyrasta. Przykład: chciałem się kiedyś ożenić, chcę być dobrym mężem, więc MUSZĘ być wierny. Rozumiesz? Muszę tylko o ile chcę.
Chcesz spełniać wszystkie oczekiwania szefa? Chcesz być zawsze miły dla klientów? Chcesz odpowiadać na maile po godzinach pracy? Chcesz pracować w domu? Chcesz, żeby klienci do Ciebie dzwonili w niedziele? Jak chcesz, to OKEY. Ale nie mów, że musisz.

Po drugie: przyjemne emocje nie są celem samym w sobie. Dlaczego ma zawsze być przyjemnie? Czasami trzeba przejść przez “ciemną dolinę” niechęci, frustracji, nawet wściekłości. Konkretnie chodzi mi o sytuację, kiedy ta druga strona nie będzie zadowolona z faktu, że egzekwujesz swoje prawa. No i co z tego? Emocje nie giną w przyrodzie. Jeśli ulegniesz ze względy na dobrostan drugiego, to te nieprzyjemne emocje pójdą wraz z Tobą. W najlepszym przypadku odreagujesz na mężu albo dzieciach, w najgorszym zapłacisz za to jakąś psychosomą w przyszłości.

Po trzecie: zacznij od siebie. Nie czekaj aż ktoś stworzy Ci asertywne środowisko, regulamin czy procedury. Ty to zrób. Weź odpowiedzialność za swoje życie i zrób z nim TO, CO CHESZ. Zacznij od teraz, zacznij już.

Napisz w komentarzu co o tym myślisz, jeśli CHCESZ… 🙂

5 komentarzy

  1. Chcę, nie zawsze mi wychodzi, dlatego podejmuję kolejne próby, bo chcę.
    Świetny wpis. Pozdrawiam.

  2. Ostatnio obserwowałam jak kolezanka karmi swojego półtorarocznego synka, ktory nie chciał jesc: „jeszcze łyżeczkę, za mamusie, za tatusia, no ostatnia, musisz jeszcze troszke zjeść”.
    A za pare lat: „to nie mogłeś odmówić jak Cie koledzy namawiali?”,
    „Nie umiałeś odmówić szefowi…?”
    Mysle sobie ze warto respektować odmowy dzieci (nie zawsze i nie wszystkie ale moze jak raz czy nawet dwa nie zje to nic sie stanie?)

  3. Panie Michale, chyba teraz trzeba zmienić adres na „bycpsychologiem.pl” wróćmy do tematu ojcostwa, chyba ze niedługo będzie reklama jakiegoś kursu asertywności. Pozdrawiam

  4. a ja uważam, że bycie asertywnym nie jest dobre, przeszkadza w prowadzeniu twardego biznesu. Będąc asertywnym klienci wchodzą na głowę, szczególnie teraz w czasach gdzie młodzież jest wyjątkowo roszczeniowa – wszystko się im nalezy i to już , natychmiast.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.