Przeżywam dzisiaj Wielki Czartek- wpatruję się w wydarzenia opisane w ewangelii Jana w rozdziałach 13-17. Dla mnie główny bohater to właśnie tytułowy Man on the Mission. Człowiek skupiony na swoim zadaniu, na swojej misji, na realizowaniu swojej pasji (podwójne znaczenie tego słowa jak najbardziej trafione w Jego przypadku). Po angielsku focused– czyli jego spojrzenie jest w pewnym sensie zawężone, trochę jakby miał klapki na oczach, choć to ma zwykle pejoratywny wydźwięk.
Ostatnia wieczerza- czyli bardziej po ludzku ostatnia kolacja. Jeżeli moja dzisiejsza kolacja ma być ostatnim posiłkiem w moim życiu (a wcale nie wykluczone, że tak właśnie będzie o ile w ogóle dożyje do kolacji), to po pierwsze z kim chcę ją zjeść, o czym będziemy rozmawiać, co chcę im przekazać? Może trzeba by odwołać jakieś inne spotkanie, żeby w ogóle mieć czas na te ostatnią kolację?
Gdybyśmy w ten sposób przeżywali codzienność, każdą chwilę, z tą perspektywą wypowiadali każde słowo, podejmowali małe i wielkie decyzje- jakby to było, co by się zmieniło od razu, automatycznie?
No i na koniec tak zupełnie z ludzkiej ciekawości- co byłoby w menu Twojego ostatniego posiłku, co chciałbyś zjeść i czym popić?
cdn.