Życie w nieustannym napięciu.

wygladaja_tak_samo

 

Moja żona przejeżdża po drodze do pracy koło gimnazjum, gdzie uczy się jej siostrzenica- nazwijmy ją Julka. Wiele razy już jej się wydawało, że widzi Julkę, ale to była jakaś inna dziewczyna. Wreszcie nauczyła się patrzeć najpierw na buty i w ten sposób rozpoznawać, czy to swój czy obcy.

Wyglądają tak samo, są tak samo uczesane, noszą te same ubrania, robią to samo, rozmawiają o tym samym, mają to samo zdanie na każdy temat i śmieją się w tym samym momencie. Wszystkie albo słuchają Bibera, albo go nienawidzą, nucą jeden utwór przez całe dwa miesiące wakacji i piszczą w tym samym momencie słuchając tego samego radia. Czytają te same książki… żartowałem- nie czytają wcale 🙁 Dzisiejsze gimnazjalistki. Chciałoby się powiedzieć „ta dzisiejsza młodzież”. Co za czasy?!

Ale chwila refleksji nad własną młodością i rzut oka w notatki z psychologii rozwojowej sprowadza na ziemie. To nie czasy są dzisiaj wyjątkowe, tylko ten okres rozwojowy- powiedzmy pomiędzy 13 a 18 rokiem życia- jest szczególny. To czas życia w nieustannym napięciu w obawie czy otrzymam akceptację od grupy rówieśniczej. Na początku od osób tej samej płci, a później także od przedstawicieli płci przeciwnej. I dorosły człowiek ma czasami z tyłu głowy taką myśl: „co ludzie pomyślą?”, choć może nie przejmuje się tym zbytnio (przynajmniej nie powinien, bo ludzie pomyślą przede wszystkim zawsze tylko o sobie samych). Ale dla młodzieży jest to bardzo ważne. Ostatnio podczas warsztatów z komunikacji dla nauczycieli staraliśmy się bardziej zrozumieć kazus szesnastolatka, który rozwala lekcję nauczycielowi przy aplauzie swoich czterech koleżanek. Dla niego to jest prawie cały świat, dla niego ten aplauz to jest być albo nie być. Nauczyciel i jego żyła na czole jest tylko narzędziem, drogą dojścia do celu, a właściwie szansą na przetrwanie w rówieśniczej dżungli. Nauczyciele odetchnęli z ulgą, znaleźli potrzebny dystans. Ale tego dystansu za nic nie mają właśnie młodzi.

Jak wychować swoje dzieci, żeby były od tego wolne o ile w ogóle jest to możliwe? Może każdy musi przez to przejść- przez to życie w nieustannym napięciu- czy dziś grupa mnie przyjmie czy nie, i co będę musiał poświęcić na ołtarzu akceptacji rówieśników: palenie papierosów, wagary, obmowę kumpla, złamanie zasad moralnych czy gorzej? Może jednak można tak budować poczucie wartości swojego dziecka od najmłodszych lat, żeby w krytycznym momencie mogło spojrzeć z takim zdziwieniem, trochę jakby nie z tego świata, na swoich kolegów i koleżanki, którzy zamieniają się w małpki i zaczynają robić małpie figle dla zdobycia poklasku?

Myślę, że trzeba najpierw głęboko uwierzyć w swoje dziecko. Na tyle głęboko, żeby komunikować mu to nie tylko na poziomie werbalnym, ale także niewerbalnym i podświadomym. Z czasem dziecko zacznie przejmować te wiarę od rodzica i jak przyjdzie czas próby, będzie niezależne, bo będzie wierzyło samo w siebie i będzie siebie lubiło.

No tak, ale jeśli rodzic nie lubi sam siebie…

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.