Toksyczne kłamstwo o macierzyństwie. Łamać tabu!!!

Droga koleżanko, jeśli jesteś jeszcze przed pierwszą ciążą, nie powinnaś czytać poniższego tekstu, żeby nie narazić społeczeństwa na demograficzną katastrofę.

Do rzeczy. Istota problemu jest taka, że szeroko wylansowany i przez lata wdrukowany jest pogląd, że macierzyństwo jest piękne i cudowne. Sugestywny przekaz płynący z reklam Pampersa, Gerbera i tym podobnych pokazuje okrągłe, uśmiechnięte bobasy i ich szczęśliwe mamy. Kościoły pełne są obrazów pięknej Madonny z dzieciątkiem na rękach, a i co “światlejsi” księża bajają o tym, jakie to wspaniałe i mistyczne doświadczenie. Półki w księgarniach pełne książek, w których przeczytasz, jakie to wszystko jest zajebi… Tak kształtuje się pogląd o macierzyństwie u kobiety, która jeszcze nie urodziła pierwszego dziecka. Po porodzie następuje zderzenie z rzeczywistościa, która jest zupełnie inna i wtedy, niestety, zamiast skonfrontować swoje błędne przekonania z faktami, kobieta dochodzi do wniosku, że nie nadaje się na matkę, że nie spełnia standardów i generalnie jest do niczego. TO JEST TOKSYCZNE KŁAMSTWO. Jest to jednocześnie potężne TABU, o którym się nie mówi, bo każda Pani uważa, że jest jedyna taka nienormalna i powinna się z tym schować.

Dlatego:

  • jeśli przeraża Cię Twój wygląd, rozmiar i smród- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli ryczysz na myśl, że jesteś uwiązana i straciłaś właśnie swoje życie i wolność, już nigdy przez to dziecko nie pójdziesz do kina czy na imprezę- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli on ciągle płacze, a Ty nie umiesz tego zmienić- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli momentami nienawidzisz własnego dziecka- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli czujesz, że nie kochasz tego dziecka- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli przez Twoją głowę przetaczają się pomysły pełne agresji- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli nie umiesz karmić piersią, nie wiesz jak trzymać, nie masz dość pokarmu, dziecko nie ciągnie, bolą Cię sutki, które ono gryzie- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli musisz dokarmiać sztucznym mlekiem i przez to czujesz się jak “niekobieta”- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli nienawidzisz męża, przez którego to wszystko, wkurw… Cię jego pytanie “jak mogę Ci pomóc”- nie jesteś pierwsza.
  • jeśli Twoja teściowa kwituje to wszystko zdaniem “co Ty wiesz, ja to musiałam sobie poradzić, choć były tylko tetrowe pieluchy…” czyli przekaz podprogowy “jesteś bardziej beznadziejna niż Ci się wydawało”- nie jesteś pierwsza.

Napisałem tylko to, co pozwoliła mi dostrzec moja męska ślepota. Każda z Was miłe Panie może dopisać swoje wezwania do tej litanii. Ważne, żeby ten przekaz zaczął wybrzmiewać, aby kolejne kobiety nie cierpiały ponad miarę. Bo cierpienie i tak jest ale zupełnie niepotrzebne jest to, które rodzi się z konfrontacji fałszywych przekonań z rzeczywistością.

Jesteś matką. Jesteś dobrą matką. Jesteś najlepszą matką Twojego dziecka. Rób swoje, idź dalej. Nie myśl za wiele i nie wybiegaj w przyszłość. Ech, tu mi się mężczyzna włączył z dobrymi radami- przepraszam. Właśnie, Panowie. Schowajcie na ten czas nasze sztandarowe pytanie: “co mogę ZROBIĆ, aby Ci pomóc?” do kieszeni. Chyba trzeba po prostu być blisko i też przeżyć swoją bezradność (tu też konfrontuje się mit, że mężczyzna zawsze coś musi umieć poradzić). Ja, jak zacząłem coś ROBIĆ, to tak schrzaniłem, że aż się wstydzę o tym napisać…

Dedykuję ten wpis mojej żonie, która jest i przez cały czas była wspaniałą mamą i kobietą.

16 komentarzy

  1. Cudny wpis 🙂 ja przy pierwszym tez tak miałam, drugi nam chorował non stop, szpitale i te sprawy, wiec dół total. Zdecydowaliśmy sie na 3.mimo wszystko, bo zawsze chcieliśmy mieć trójkę. Stwierdziliśmy, ze jak nie teraz to pewnie nigdy i dobrze sie stało. Przy trzecim poczułam sie dopiero spełniona matka 🙂
    Przy pierwszym byłam przekonana, ze zero wakacji, zero czegokolwiek, a teraz wakacje odwalamy z trojka cudowne, na narty tez z nimi jezdzimy, generalnie mogę wszystko tylko trzeba zmienić nastawienie.
    Zauważyłam , ze ostatnio modny jest kult matki męczennicy i się z tym nie zgadzam. Poza tym umniejszona jest rola ojca i to też mnie wkurza!
    A męża mam cudownego, który zawsze o mnie dbał, kupował mi pakiet masaży, żebym mogła odpocząć, weekend SPA z przyjaciółkami zorganizował. Ja w swoich oczach czasami czułam sie beznadziejnie ale nie widziałam na szczęście w Jego oczach 'pogardy’.

      1. o, zdecydowanie Panowie mogą co zrobić! Ale w inna stronę niż zwykle myślą 😉 mogą sprawić, żeby żona poczuła się lepiej, nie mogą natomiast próbować jej pomóc z jej problemami, a tym bardziej doradzić 😛 mogą też być współodpowiedzialni za cały ten cyrk.
        natomiast, MW, płakać mi się chce, jak czytam takie słowa, o tym, że wystarczy zmienić nastawienie… ja miałam takie nastawienie przy pierwszym dziecku. a kolejna bardzo wymagająca dwójka mnie zweryfikowała. i teraz boję się wakacji, wyjazdów, bo są dla mnie dużo większym ciężarem niż radością. A wielu rzeczy po prostu się z nimi nie a i nie ma sensu. By taki miesiąc, że w zasadzie nie wychodziłam z domu, bo fizycznie nie było to możliwe. Protestuję przeciwko takiemu przedstawianiu sytuacji, w której byłaby to wina mojego myślenia.
        ja się nie zgadzam na wyidealizowany obraz macierzyństwa. ani na matki polki męczennice. myślę, że trochę potrzeba obrazu słodko-gorzkiego. w którym za każdym razem gdy co zyskujesz to równocześnie tracisz, gdzie radości s podszyte zmęczeniem albo smutkiem.. ot, życie.

  2. Gdy nie miałam dziecka wygłaszałam jako pedagog poglądy na temat tego co nalezy a czego nie nalezy robic w kwestii wychowania dziecka. Wiem, ze teraz bym nawet nie pomyślała rzeczy ktore kiedys mowilam…

    1. Cudnie 🙂 rzeczywistość się całkowicie zmienia. Właściwie to ja wołam o wzajemny szacunek. Dostałem dużo informacji zwrotnych: „dokładnie, też tak miałam”, ale kilka osób napisało o tym, że miały zupełnie inaczej. Chodzi jednak o to, co Ty zwięźle ujęłaś- żeby swoim sądem, osądem (nawet wyrażonym niewprost) nie krzywdzić drugiego. Nie dorzucać mu ciężarów.

  3. To nie wynika ze złej woli tylko z braku wyobrażenia – bo pewnych rzeczy nie mozna sobie wyobrazic dopóki sie ich nie przeżyje…

  4. Macierzynstwo jest piekna rzecza ale cholernie ciezka. Fakt nie jest uslane rozami ani nie jest bajka Disneya ale uczy wielu rzeczy a przedw wszystkim uczy nas odpowiedzialnosci za kogos jeszcze. Wiec to ze sie nie pojdzie na impreze ze ma sie zarzygane ubrania to pikus i to ze czasem ma sie po prostu dosc to normalny objaw. Kobieta jest w stanie przezyc wszystko a matka poswiecic dla dziecka niejedno i jezeli jest takie szczwscie bo w dzisiejszych czasach bywa roznie ze ojciec dziecka jest w domu to uwazam ze samo to ze wspiera ww wszystkim i przezywa i wychowuhe dziecko tak samo jak matka to juz jest polowa sukcesu. Macierzynstwo doksztalca i nikt nie jest idealny i nigdy nie bedzie. Kazda z nas robi co moze i jal moze najlepiej i za to poklon dla matek oraz ohcow bo ich nie mozna rowniez pomijac.

  5. Super artykuł! Po jego przeczytaniu poczułam i pierwszy raz pomyślałam, że nie jestem wariatką nienadającą się na matkę.
    Otóż jestem mamą od września. Zawsze chciałam mieć przynajmniej troje dzieci i nagle po urodzeniu synka coś się zmieniło (na szczęście tylko an momencik). I nie była to zmiana spowodowana tym, że dziecko płacze, marudzi, coś go boli. Nie! Zmiana ta była spowodowana przez „ciotki dobre rady”. Osobiście usłyszałam, że mam za mało mleka, niewartościowe mleko, głodzę syna, nie umiem go wychować, bo za mało leży na brzuszku, nie jestem zbyt czuła, za dużo noszę, za mało sam leży i w końcu gdy okazało się, że Młody ma alergię, że jeśli jestem inteligentna to więcej dzieci mieć nie będę. W pierwszych 10 tygodniach po porodzie chciałam skoczyć z mostu, okna, upić się i oszaleć. Oprócz „ciotek” były poradniki i szeroko uśmiechnięte bobasy oraz schematy – nakarm, pobaw się, odłóż, odpocznij. Czemu nic u mnie nie działało? Gdzie te obiady pięciodaniowe z trzema deserami, które miałam robić podczas drzemek? Dlaczego chałupa jest w średnim stanie? Przecież miałam w planach codzienne szorowanie podłogi! Na szczęście byli obok mnie również dobrzy ludzie, ci którzy po prostu byli, a nie pletli językami trzy po trzy.
    Teraz „doświadczona” czterema miesiącami z dzieckiem mogę powiedzieć, że ten tekst to hit! Dzieci chcę więcej, ale wiecie co kupię? Zatyczki do uszu żeby głupot nie słuchać. I nie będę się bała myśli w stylu, że mam dość, niech dziecko w końcu się „zamknie”, chce uciec.
    Ostatnio po spotkaniu z przyjaciółką uznałam, że nie ważne jak rodziłaś, karmiłaś, usypiałaś, nosiłaś lub też nie. Każda matka ocieka zajebistością i należy w to uwierzyć. Mi pewnie to trochę zajmie po tym co zafundowali mi „dobrzy ludzie”, ale jeśli nie masz jeszcze dziecka czytaj ten tekst codziennie i wiedz, że to wszystko jest normalne!
    Przepraszam za długość komentarza, ale potraktowałam go jako swego rodzaju terapię.

  6. Och…wspomnienia wróciły….;) Teraz już to mi się trochę śmieszne wydaje, ale to było okropne. Pamiętam, kiedy szłam umyć zęby to było szczytem dbania o siebie. A kiedy szłam do zsypu ze śmieciami, to nie chciało mi się wracać do mieszkania. Teraz, jak rozmawiam z młodymi mamami, to radzę się wstrzymać kilka miesięcy z decyzją o rozwodzie….A kiedy szłam rodzić, to miałam wizję landrynkowego macierzyństwa, wiosna, spacery, czytanie książek w parku ze śpiącym dzidziusiem w wózku….ach…moje dziecko się darło, a te spacery były raczej stresujące. Najgorsze było to, że ją naprawdę myślałam, że WSZYSTKIE SOBIE RADZĄ, TYLKO JA NIE. Teraz mam teorię, że z każdym kolejnym dzieckiem poziom stresu maleje, a poziom radości, spokoju i poczucia szczęścia wzrasta. Już od chwili porodu. Dzięki Michał za ten tekst!

  7. I pierwsze, co pomyślałam, to to, że fajnie, że facet pisze o tym. To jest coś nowego. Zazwyczaj to dziewczyny się pocieszają w internecie.

  8. Słabe jest moim zdaniem to, ze ciotki dobra rada nie znikają gdy dziecko skonczy 3 miesiące a matka nabierze minimum pewności siebie…
    Moj syn za dwa tyg skonczy rok a ja wciąż słysze pytania:
    – długo jeszcze bedziesz go na cycku trzymać? Zębaty chłopak i cyca ssie…
    – po co go wyjmujesz z wozka, przyzwyczai sie ze go nosisz! Popłacze i przestanie…
    – nie dajesz mu mięsa??? Przyjdzie do cioci to zje prawdziwego kotlecika…
    Nie kazdy kto potrafi przykleić plaster uwaza sie za chichurga, nie jazdy kto ma prawo jazdy jest kierowca rajdowym, wiec dlaczego prawie kazdy kto ma dziecko uwaza sie za eksperta? Czasem nie ma drogi lepszej i gorszej w wychowaniu – sa po prostu inne. Wystarczy tyko zaakceptować to ze ktos wybrał inna drogę, tak jak wybiera inna religie czy ma inne poglądy.

  9. Wiesz co uwielbiam prawdę i w tym co piszesz czuje (biorąc pod uwagę moje doświadczenie i wiedzę), że jest jest dużo. Zgadzam się z tym co piszesz nt fałszywego obrazu macierzyństwa i konsekwencji z tym związanych. Podejrzewam, że z uwagi na specyfikę swojej pracy znasz bardziej skrajne przypadki. Ale ten obraz może się odnosić nie tylko do skrajnych przypadków. Myślę tylko czy bezlitosna prawda o trudnościach nie zniechęci kobiet do decydowania się na dziecko, ale z pewnością świadomość realnych problemów i zadań czekających młodą matkę i ojca przekazana w odpowiedni sposób, dostosowując się do indywidualnej sytuacji będzie przydatna. Fałszywy obraz macierzyństwa porównuję do wyruszenia w morze bez sztormiaka i koła ratunkowego (na pocztówkach przecież pokazują piękne zachody słońca).

  10. Macierzyństwo to jest ściema. Nie daje nic. zabiera wszystko. Mam wrażenie, że nie mówienie kobietom zanim zajdą w ciążę jaki to jest szit to zemsta kobiet na kobietach. Gdybym mogła cofnąć czas nigdy nie chciałabym mieć dziecka. Szkoda , że takie blogi czyta się w większości dopiero jak już „mleko się rozlało”. Ja codziennie budzę się w więzieniu macierzyństwa i marzę o tym, żeby kolejnego dnia się nie obudzić.

    1. Jestem facetem, więc nie pewnie nie mam głosu w tej sprawie, choć Twój wpis czytam ze zgrozą. Może to właśnie depresja poporodowa?

      1. Ja również mam całkowicie wszystkiego dosyć, moja matka z ciotka wiecznie mnie osadzają, że za mało miłości dziecku daje, to i owo, każą przytulać i całować na ich żądanie, jak tego nie zrobię to jestem okrutna matka, najgorszą, jestem potworem. Więcej robiłam przy synu, który niedawno skończył rok dosłownie wiele rzeczy, ok mąż pomagał kąpał młodego i bawił się z nim, daje mu więcej bliskości niż ja, nic na to nie poradzę że nie czuję potrzeby wiecznego zachwytu nad swoim dzieckiem, kiedy mam ochotę to przytulę i pocałuje syna, ale mąż również uważa, że nie zachowuje się jak kochająca matka, że jest w szoku, że tak mało matczynej troski jest we mnie dla syna. Ogólnie mąż stwierdził, że nic do mnie nie czuję i mnie nie kocha i nie chce robić mi złudnych nadzieji, że będziemy razem, bo uwaga teraz tego nie wiem, ps. Razem jesteśmy 8lat!!!! . Mój świat legł w gruzach, kiedy pomyślę sobie o samotnym macierzyństwie już mi się odechciewa żyć, co do komentarzy, czy kocham męża, tak męża bardzo kocham, syna zresztą również, ale nie wariuje na punkcie brudnych pamperów, zupek, obiadków, wymiocin i innych tego typu atrakcyjnych codzienności. Wróciłam do pracy, z której musiałam zrezygnować, bo mój mąż dostał propozycje zarobienia dobrych pieniędzy 1500 km od domu, pojechałam z nim, mieszkamy u teściów, dodatkowo mój teść w pewnym stopniu jest szowinistą, wszystko co wkoło dzieci i domu to baba ma robić, mimo to ja robiłam bardzo wiele w swoim ukochanym odległym domu do którego mam wrażenie już nie wrócimy we trójkę, ale tutaj dodatkowo mam taki Sajgon i graciarnia i burdel, że nie potrafię sobie miejsca znaleźć, jestem cała zajechana, włosy, paznokcie, cera i tylko dzieciakiem oczekują, że będę się zajmować, żeby tylko nie być sama z dzieciakiem tutaj przyjechałam, chociaż głównie całe dnie będę z nim sama, bo wszyscy do roboty!!! Ehhh, życie jest bez sensu. Ps. Chciałam mieć dziecko, ale tego co się ze mną będzie działo po urodzeniu, nie przewidziałam. Czuję się jak w klatce, wszyscy czegoś odemnie oczekują i oceniają, dlaczego ja się pytam dlaczego cholera mężczyzn tak się surowo nie ocenia, do cholerny jasnej sama sobie dziecka nie zrobiłam!!!! Przepraszam pisze bez ładu i składu większego, ale jestem tak roztrzęsiona, nie wiem co robić, czuję się tutaj źle w moim życiu już nie ma perspektyw, tak bardzo chciałabym, żeby mąż mnie kochał i wspierał… Jestem sama ze sobą, wcale nie jestem złym człowiekiem, jestem myślę bardzo zagubiona, płaczę często, boję się kolejnego poranka, gdyż zawsze wstaje z poczuciem beznadzieji i chce mi się płakać ze kolejne sprzątanie, gotowanie i ciucianie do syna, który po tygodniu z babcią rozpieszczony jest nieziemsko, po kawie i chwili zastanowienie, pokonuje jakoś ten kolejny dzień, choć marzę już tylko tym żeby dziecko wykąpać i położyć, czego pewnie zapracowany tatuś teraz robić nie będzie, bo tatusia tatuś stwierdzi, że od tego jest baba!!

  11. Michał jeśli będziecie mieli w planach z Ewą stworzyć książkę o nielukrowanym macierzyństwie – to chętnie opowiem też swoją historię. Swoje doświadczenie a nie fanaberie… Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.