Wielkie zjednoczenie polskiej sceny politycznej jest faktem- czyli dlaczego nie idę dzisiaj do szkoły.

 

Rozmawiałem ostatnio z jedną emerytowaną nauczycielką. Opowiadała jak to jeden z jej dawnych uczniów rozpoznał ją na ulicy i się pięknie ukłonił. Bardzo ją to ucieszyło. Zapytała go jak ją rozpoznał, licząc w duszy, że usłyszy tak potrzebne w jej wieku “nic się Pani nie zmieniła”. Mężczyzna powiedział natomiast zupełnie szczerze: “po płaszczu”. Wtedy moja rozmówczyni uświadomiła sobie, że rzeczywiście ma na sobie ten sam płaszcz, który nosiła już ponad dwadzieścia lat wcześniej.
Dojrzewałem do decyzji odejścia z pracy w szkole już od kilku lat. Moi najbliżsi nie mieli łatwo, bo zawsze, gdy przychodził maj- termin kiedy powinienem złożyć wypowiedzenie stawałem się w najlepszym razie nieobecny.
Przeważył moment, kiedy prawie rok temu niemało pokłóciliśmy się na rodzinnej uroczystości o tzw. reformę edukacji. W naszej rodzinie przebiega wyraźna linia podziału politycznego stąd jedni byli za, drudzy przeciw, atmosfera narastała, kiedy nagle jedna z osób- także nauczycielka powiedziała “jaka reforma, przecież zarobki cały czas takie same”. Rzeczywiście reform w polskiej edukacji jest od groma ale zarobki cały czas pozostają na tym samym poziomie czyli poniżej poziomu krytyki. Nauczyciel z dwudziestoletnim stażem, ze wszystkimi możliwymi stopniami awansu, dodatkiem motywacyjnym nie zarabia trzech tysięcy netto. Nowy nauczyciel wskakuje na poziom poniżej dwójki netto. Niedaleko mojej szkoły otworzono Lidla, w którym witał klientów duży rollup ze zdjęciem uśmiechniętych ludzi i napisałem: chcesz zarabiać 2700 netto? Chce! Po dziesięciu latach w szkole zarabiam mniej niż na wejściu w Lidlu. Oczywiście mój etat to 25 godzin tygodniowo oraz wolne soboty i niedziele. Ale mój etat to praca z dziećmi, z “materiałem” nieprzewidywalnym, to odpowiedzialność totalna za dzieci. Ten fragment dyskusji może być nie do pojęcia dla osoby, która nie doświadczyła pracy w szkole ale naprawdę- z całym szacunkiem do pracowników handlu- to inna bajka.
Prestiż zawodu nauczyciela jest wspomnieniem. Dziś szkoła i jej pracownicy są pierwszym do bicia, kiedy cokolwiek się stanie. Przy każdej sposobności pierwsze pytanie: “co szkoła zrobiła?” i kontrole, papierologia itd. Coraz większy zakres obowiązków, coraz bardziej odległych od samego uczenia. Zespoły, promocja szkoły, kontrole, ewaluacje, zarządzanie ryzykiem itd. I papierologia. Wszystko to za stawkę poniżej Lidlowej.
Wielką tajemnicą pozostaje dla mnie dlaczego to cały czas tak się toczy. Dlaczego nauczyciele nie tupną nogą i nie powiedzą dość. Organizują co prawda jakieś pseudo-strajki jak mój ulubiony kilka lat temu, który odbył się w sobotę. Nauczyciele poszli pod ministerstwo. Ciekawe czy w ministerstwie losowali kto przyjdzie w sobotę do pracy, żeby odebrać postulaty nauczycieli, czy po prostu stróż przyjął. Wiadomo, że narzeka się na przerwie w pokoju nauczycielskim, do tego jeszcze raz w miesiącu jest sesja organizacyjno- narzekająca zwana spotkaniem rady pedagogicznej, a potem dalej się to toczy. Opozycja krzyczy, że jest źle, że oni to uzdrowią, po czym zostaje stroną rządzącą i nic nie robi. Tak to się toczy.
Przerażające jest tylko to, że w tym są nasze dzieci. Jako społeczeństwo godzimy się na to, że pani obsługująca nas w sklepie zarabia więcej niż pani, która wychowuje nasz największy rzekomo skarb.
Albo ja przeoczyłem jakiś ważny element w tym wszystkim albo jest to jakaś zbiorowa hipnoza, w której trwamy już od wielu lat. Ja w każdym razie powiedziałem DOSYĆ! BASTA!

5 komentarzy

  1. To oczywiste, że osoby, które uczą przyszłe pokolenia powinny być wysoko opłacane, bo wykonują jeden z najważniejszych zawodów. Jednak w tym wpisie jest mowa o ambitnym nauczycielu z powołania, nie ma natomiast mowy i rzeszach nauczycieli, którzy wybrali ten zawód, bo 1) nie wiedzieli, na jakie studia pójść 2)okazało się, ze jest specjalizacja nauczycielska, to zrobili 3) czystko kalkulowani: mało godzin, dużo urlopu, pensja w miarę. I tak – skończyłam kierunek nauczycielski, mam specjalizację, odbyłam praktyki w szkole – a te opinie wynoszę z opinii nauczycieli, którzy mnie przygotowywali do zawodu (nauczycieli jednego z najważniejszych przedmiotów – tak w ogóle). Moi znajomi z roku (nie wszyscy, niektórzy – z tych, co zostali nauczycielami) powiedzieli mi wprost, ze chodzi o wygodę pracy. I tak – narzekają, ze jest sporo papieroogii, ale ich zdaniem to i tak jedne z bardziej opłacalnych zawodów. No i ja się pytam – czy tacy nauczyciele naprawdę zasługują na podwyżki? A to, że w szkole jest więcej marketingu, promocji czy innych zadań to wymóg naszych czasów – inne zawody też ewoluują… To nie jest krytyka tego wpisu, jedynie ukazanie drugiej strony. I tak – ja wiem, że sprzedawca w Lidlu zarabia więcej, ale ja nie chcę być sprzedawcą w Lidlu i wolę wykonywać ambitniejsza pracę. Fajnie by było, jakby wszyscy ludzie ambitnych zawodów byli docenieni, ale jeśli to państwo ma ich doceniać, to zawsze znajdą się ci, którzy system oszukują. A nasze państwo też nie jest studnią bez dna. Najlepiej po prostu pójść wolny rynek i samemu decydować o swoich zarobkach. Oczywiście szanują takie podejście do nauczania jak Twoje, ale warto pamiętać, że ten temat nie jest jednoznaczny i każda ze stron medalu ma swoje racje. Pozdrawiam. 🙂

    1. Miła Pani Weroniko,
      powyższe przytoczone przez Panią argumenty posłowie kwitują porzekadłem: „jak się do niczego nie nadawał, to poszedł na nauczyciela”. Moja Mama była nauczycielką i tylko dlatego pozwalam sobie ten poniżej krytyki tekst zacytować, gdyż wiem, jak wygląda praca nauczyciela, jaką cenę płaci za dekady życia spędzone w klasie. W moim mieście kiedyś powiatowym komuniści na budynku Urzędy Wojewódzkiego nie bali się zacytować Jaśnie Wielmożnego Pana Hetmana Jana Zamoyskiego: Takie będą Rzeczpospolite…
      Nie może być w życiu społecznym a tym bardziej wśród nauczycieli przyzwolenia na brak konkurencji w nauczycielstwie. Ona może być na starcie przy przyjęciu na studia, i na pewno byłaby, gdyby nauczyciel na starcie zarabiał dwie średnie krajowe.

  2. Michał powiem tak. Bardzo dobrze to rozumiem. Ktoś kto naprawdę chce mieć wyniki nie pasuje do tego systemu, a ten kto sobie to uświadomi, że w tym zwariowanym systemie nie da sobie rady / bo inaczej sam zwariuje/ rezygnuje. Dotarło do mnie to bezwzględnie w lutym tego roku, gdzie codziennie do 23.00 liczyłam wyniki w testach i pisałam opinie za darmo ma się rozumieć. Za darmo po godzinach pracy przygotowywałam się do szkoleń nauczycieli a samo szkolenie i tak było po godzinach pracy etatowej. Ludzie muszą się obudzić a to nie tylko nauczyciele ale i rodzice. Ci drudzy muszą zrozumieć jak faktycznie jest. A mianowicie, że jakiekolwiek ” niedopatrzenie” jego dziecka nie wiąże się ze złą wolą nauczyciela ale jego przeciążeniem obowiązkami.I dla dobra własnych dzieci włączyć się w protest. Ja powiedziałam dość wykorzystywania mnie przez ten chory system edukacji !!! Żeby było śmieszniej będą na szkoleniu w czerwcu / szkolenie dotyczyło nowego narzędzia testowego do badania inteligencji Stanford- Binet/ pan prowadzący powiedział, że psycholog w myśl nowego projektu ustawy /starannie ukrytego na stronie ministerstwa edukacji/będzie psychologiem szkołokrążcą. To znaczy będzie miał narzędzie w torbie /jak doręczyciel czy jak kto woli listonosz / i będzie zasuwał od szkoły do szkoły robić badania. Nie muszę nikomu mówić, że z całą pewnością oprócz oblanego potem i depresją przeciążeniową psychologa nic z tego nie wyniknie dla dziecka. Dziś spotkałam w urzędzie koleżankę po fachu, która powiedziała, że w poradni psychologicznej dostała 10 godzin w tygodniu i ma opędzić w tym czasie 2 przedszkola i 2 szkoły hehe to jest ponad tysiąc dzieci hahahahaha!!!! Miałam dość tej pracy z której NIC NIE WYNIKA, gdzie muszę wspierać tysiąc dzieci, stu nauczycieli i dwa tysiące rodziców w ciągu 10 godzin mojej pracy. Dziś błogosławię ten dzień Panie, ten dzień kiedy nie mogłam już wstać rano z łóżka, gdzie lekarz dał mi leki i kazał odpoczywać. I nie mam ochoty już dłużej się frustrować na to, na co tak naprawdę nie mam żadnego wpływu. Do nowych warunków i pracy u siebie szybko się przyzwyczaisz. Ważne, by nie tracić kontaktu z ludźmi i środowiskiem. Pozdro!! 🙂

    1. Z własnego doświadczenia jutrznia o poranku i rekolekcje ignacjańskie (w milczeniu) robią lepiej niż leki, a właściwie Pan.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.