Dziś jest najpięknięjszy dzień życia!

IMG_2125

Tytułowym zdaniem: „dziś jest najpięknięszy dzień życia!” męczę bliższych i dalszych od kilku miesięcy. Jeśli ktoś ma czas i ciekawość zapytać dlaczego, odpowiadam krótko i do bólu logicznie: „bo wczoraj już nie ma, a jutro nie wiadomo czy nadejdzie”.

Zdarzyło się w styczniu, że mój syn, wzorem Maszy z bajki „Masza i niedźwiedź” pisał i podrzucał w różne miejsca kartki z napisami „to za 5 dni”, „to za 4 dni” itd. odliczając w ten sposób czas pozostały do jego urodzin. W dniu urodzin to ja napisałem kartkę „to dziś” i ukryłem ją tak, żeby na pewno na nią natrafił. Spodobało się to Młodemu, bo naprodukował jeszcze kilka takich kartek. Jedna z nich została przywieszona na drzwiach do jego pokoju. Kiedy wieczorem utulałem go do snu, zapytałem dlaczego nie zdjął jeszcze kartki. Odpowiedział: „tata, Ty zawsze powtarzasz, że to dzisiaj jest najpięknięjszy dzień życia, więc ta kartka może chyba zostać?” Poczułem wielką radość, bo chyba udało mi się przekazać dziecku coś bardzo ważnego, o co sam w codzienności najbardziej się staram i zabiegam. Co może być prawdziwym skarbem na całe życie.

Myślę, że każda poważna duchowość ostatecznie prowadzi do tego, aby żyć tu i teraz, aby doświadczać życia w trwającej chwili. Jednocześnie jest to tak trudne, wymaga ogromnej dyscypliny, ćwiczeń, a ostatecznie chyba łaski, oświecenia czy jak nazwiemy. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzkość obecnie choruje na dwie poważne choroby- jedna nazywa się wczoraj, a druga jutro. Albo spalamy nasze życie na ołtarzu wspomnień przeszłości- powodujących tęsknotę lub żal- wszystko jedno albo czekamy bądź drżymy przed przyszłością- wszystko jedno. Nie jesteśmy w każdym razie w tym, co jest tu i teraz, a tak naprawdę tylko to istnieje.

Tak wiele poświęcamy czasu, pieniędzy, starań poświęcamy rozwojowi naszych dzieci- basen, angielski, szachy, plastyka, kodowanie itd. itp. a czy ktoś troszczy się o to, żeby rozwijała się też sfera duchowa dzieci? I nie mam tu na myśli tylko wprowadzania w religijność ale odważne wprowadzanie dziecka w sfery głębsze niż tylko psychologia. Czy czujemy się na siłach, czy sami w ogóle troszczymy się o te sferę w nas?

Naukę muzyki, trening sportowy, naukę języków świadomie zaczynamy serwować naszym dzieciom wcześnie, bo „czym skorupka za młodu nasiąknię”, a trening duchowy? Dlaczego nie dziś, dlaczego później?

Dlaczego zostawiamy to babci, która nauczy pacierza, opowie o bozi i niech tyle wystarczy?

Jak to robić?

7 komentarzy

  1. Czy rodzice rzeczywiście muszą już od najmłodszych lat indoktrynować swoje dziecko religijnie? Jak patrze teraz w maju na te pierwszokomunijną obłudę, to aż mnie mierzi. Ludzie na codzień mają te sprawy w tyłku, a tu nagle każdy ręce składa i proboszczowi kwiatki wręcza. DNO.

  2. Michale, bardzo mądry wpis….BARDZO!!!! zawsze mnie tylko nurtuje, jak żyć teraz, zeby w przysłości nie żałować teraz podjętych decyzji, teraz zrobionych lub zaniechanych kroków…. Już nie boli mnie ta przeszłość, jak niepokoi fakt, że teraz nie wykorzystam tak dobrze, żeby stać się lepszym!!!

    1. Współodczuwam ten niepokój ale u mnie on często prowadził do czegoś zgubnego, czyli stania w miejscu, odwlekania decyzji (co zresztą też jest decyzją). Myślę, że trzeba „oddramatyzować” swoje wybory i decyzje, jest to hasło zapożyczone od o. Józefa Augustyna SJ. Prościej powiedziałbym- trochę więcej dystansu do siebie i do swoich wyborów, problemów itd. Był u mnie w gabinecie ostatnio człowiek śmiertelnie chory, który ma z tego powodu trudności w pozbieraniu się psychicznym itd. Słuchałem go, trochę mówiłem o byciu tu i teraz, o patrzeniu „na krok do przodu, nie dalej”. Jakoś to nie przemawiało. Tymczasem dowiedziałem się, że kilka dni temu miał wypadek samochodowy, cudem przeżył… Tylko życiu obecną chwilą ma sens. Jutro nie istnieje. Pytanie pozostaje aktualne, odpowiedź niosą chyba WARTOŚCI, które wybieramy, a to już przekłada się na to, jak przeżyjemy DZIŚ.

      1. Nie wiem czy świadomie, ale tym wpisem uchwyciłeś jedna z myśli buddyjskich – przyszłość i przeszłość nie jest istotna, jest tu i teraz – to niby proste ale bardzo trudne…

        1. I świadomie, i nieświadomie. Moim zdaniem każde staranie o życie duchowe, wewnętrzne prowadzi właśnie do tego miejsca- tu i teraz. Czy to buddyzm, czy chrześcijaństwo- tak od siebie różne ale przecież jedno i drugie osnute ostatecznie na sercu człowieka, które bije właśnie tu i teraz. Tak, jak piszesz to i proste, i trudne. Z jednej strony trzeba się o to starać, a z drugiej można to tylko otrzymać… 🙂

  3. Dystans do siebie jest w dziesiątkę. „Oddramatyzowanie decyzji” jest w punkt. Życie odważne, z podniesionym czołem, uśmiechem i ciekawością jest najpiękniejszym etapem jaki obrałam. Super post.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.