to be or not to be KRÓLIKIEM

rabbit

Co Papież Franciszek powiedział naprawdę, jak rzucił hasło o królikach? Odpowiedział na to pytanie Paweł Kowalski, który zna język włoski, zadał sobie trud dotarcia do źródłowych tekstów przemówień i przetłumaczył to wszytko-www.kowalski.blog.deon.pl/papiez-i-krolikarnia/ .

Jedno jest pewne- Papież wbił kij w mrowisko. Jedni się oburzyli, drudzy przyklasnęli- jak zwykle. Natomiast moim zdaniem prawdziwe „króliki” nie miały czasu, żeby się oburzać czy przyklaskiwać albo nawet nie zauważyły sprawy, bo były zajęte swoją gromadą.

Ekspertem od wielodzietności nie jestem. Osobiście podoba mi się bardzo rzecz zasłyszana od krakowskiego jezuity ojca Wilczka (tzw. męczennika konfesjonału), który mawiał: „jak dwoje rodziców umrze i zostawi dwoje dzieci to bilans jest zerowy. Dopiero przy trzecim dziecku zaczyna się bilans dodatni i wtedy realizujesz przykazanie rozmnażajcie się„. Na razie jestem na zerze, więc nie będę się mądrzył.

Mam „królików” wśród znajomych i dużo od nich się uczę. Na przykład, że nie ważne są marki ciuchów, zabawek i inne pierdoły. Że warto zawalczyć o metry kwadratowe, żeby „króliki” miały się gdzie chować. Że nie tak ważna jest marka pojazdu jak to, żeby odpalił rano, a przede wszystkim, żeby ojciec miał czas wszystkich porozwozić do szkół. Hitem sezonu jest „dzień jedynaka”, o którym mi opowiadali- regularny czas ojca czy matki, spędzany tylko z jednym dzieckiem (to i nie-króliki powinny naśladować).

Nie godzę się natomiast na sytuacje, kiedy ideologia przerasta człowieczeństwo. Kiedy prawdziwy KRÓL podąża przodem przed swoją gromadą, ograniczając się co najwyżej do karania i mądrzenia jak starotestamentowy sędzia, a urobiona po pachy, zapocona żona z przetłuszczonymi włosami próbuje wszystko ogarnąć, żeby się nie posypało pomiędzy jednym porodem a drugim. Nie godzę się na takie sceny, jak na przykład pod Giewontem- idzie KRÓL wielki przodem gromady, ślisko jak cholera ale on ma to w tyle, to zbyt przyziemna rzecz, żeby prowadzić za rękę małe króliki. Zimno niemiłosiernie, a jedyne rękawiczki na rękach króla. Wszystko ubrane w niepasujące stare ciuchy ale przede wszystkim za lekkie- zimno!!!

Nie rozumiem też księży, którzy szanują TYLKO tych, co pod kościół przyjeżdżają przynajmniej 7-osobowym vanem, a jeszcze lepiej busem. I już zupełnie nie znoszę, jak mówią z ambony o „błogosławionym porodzie i mistycznych jego bólach”- parasol w tyłek i otworzyć, potem możecie tak gadać.

Wierzę w powiedzenie, zasłyszane zaocznie (bo już na pogrzebie) od matki mojego przyjaciela: trzeba najpierw być człowiekiem, a dopiero potem… katolikiem, królikiem, nie-królikiem, księdzem, psychologiem itd.

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.