Krew mnie zalewa czyli procedury awaryjne. / Be prepared to lose your temper.

palec

Zapytała mnie ostatnio znajoma czy czasami nie tracę cierpliwości do moich dzieci. Oczywiście, że czasami tracę. Co więcej jestem bardzo podejrzliwy, jeśli jakiś rodzic twierdzi, że nigdy nie traci cierpliwości. Inaczej- póki co takiego rodzica nie spotkałem ale myślę, że jeżeli istnieje, to coś z nim jest nie tak.

Co robić? Odpowiedź znalazłem na pokładzie samolotu. Zawsze fascynowały mnie stewardessy- najczęściej ładne to raz, ale przede wszystkim zawsze opanowane. Jak to możliwe? Odpowiedź prosta- są przygotowane, mają przećwiczone procedury działania na wszelkie sytuacje, które mogą je spotkać w pracy. Jeśli one mogą, to i my! Tym bardziej, że wychowywanie dziecka przypomina trochę taki lot samolotem.

Jeśli jest pewne, że dzieciak prędzej czy później wyprowadzi Cię z równowagi- przygotuj się. Na warsztatach dla rodziców opracowujemy takie osobiste procedury awaryjne.

Po pierwsze dobrze, żeby sytuacja Cię nie zaskoczyła. Dlatego zastanów się jakie sygnały świadczą o tym, że już niedługo miarka Twojej cierpliwości się przebierze. Może zaczynasz wtedy szybciej oddychać, może zaciskasz pięści albo burczysz coś pod nosem. Ilu ludzi- tyle odpowiedzi.

Po drugie zyskaj na czasie. Złość wybucha. Jeżeli uda Ci się opóźnić ten wybuch, okaże się, że możesz go kontrolować. Często wystarcza sekunda. Jeden głęboki wdech i powolny wydech, może tradycyjne liczenie do dziesięciu, może wstecz, może od stu w dół co siedem, a może policz wszystkie drewniane rzeczy w pokoju? Twoja procedura- Twoje sposoby. Ważne, żebyś opóźnił reakcję choćby o sekundę.

Po trzecie ustal i zadecyduj jakie działania będziesz podejmował zawsze w takiej sytuacji albo jakich nigdy nie podejmiesz. Tu najbardziej sprawa przypomina wspomnianą stewardessę, która zawsze się uśmiecha- może już ostatni silnik pracować na pół mocy, a ona nadal szczerzy się, jakby połknęła banana w poprzek. Ważne, żebyś miał takie swoje sposoby działania lub nie-działania. Możesz na przykład przytulić, albo pocałować w głowę, albo mieć postanowienie, że nigdy nie uderzysz (bez względu na wszystko), że nie podniesiesz głosu. Zresztą wiesz jak to jest- nieraz już tam byłeś i wiesz jak to jest zrobić coś czego żałujesz natychmiast, zanim jeszcze skończysz…

Powodzenia w tworzeniu własnych procedur awaryjnych. Warto nad tym usiąść przez chwilę i zapisać to, co wymyślisz. Można oczywiście temat złości analizować głębiej- zastanowić się nad mechanizmem jej powstawania, tylko czy nam, mężczyznom się chce?

 

A friend has asked me lately if I ever lose my temper with my children. Ofcourse I do. And I think if there is a parent who doesn’t- there is something wrong with him. What to do then? Flight assistants show the answer. They are always smiling, always seem to remain calm no matter what happens. Why? Because they are prepared and have exercised it many times. They have procedures. Why shouldn’t you have your procedure in case you loose temper if it’s obvious that you will sooner or later?

First than, the situation shouldn’t take you by surprise. Name your personal signals that you are about to explode. Maybe you start breathing faster, maybe you clasp your fists or mumble something.

Second, gain some time. Anger explodes so if you gain even a second you can hope to control this explosion. Why don’t you try one deep breath or counting to ten or backwards etc. Find your own way.

Third, decide what will be your standard action (or what you won’t do). Maybe hug the young one, kiss him on the head or on the other hand decide that you’ll never hit him or raise your voice.

Reflect on it, write down your procedure and be prepared. Of course we can analyze the mechanism of anger but aren’t we men to lazy to do it?

5 komentarzy

  1. Fajny temat 🙂 Czasami mam wrażenie, że rodzice bardziej od dziecka niż od siebie, oczekują żeby miało awaryjny system kontroli emocji. Tymczasem każda taka sytuacja kiedy u rodzica dochodzi do utraty kontroli nad emocjami silnie modeluje dziecko i możemy być pewni, że prędzej czy później wykorzysta ono nowe, nabyte od rodzica umiejętności, a raczej ich brak. Mi osobiście pomaga w trudnych chwilach z moimi dziećmi myślenie, że te trudne emocje nie są do mnie, że to nic osobistego, że dziecko nie ma w zamiarze mnie dewaluować, czy obrażać (chyba, że ma;) i wtedy łatwiej się zdystansować.

    1. rzeczywiście, od dzieci oczekujemy wiele w tych obszarach, gdzie sami zawalamy. Na przykład od przedszkolaków oczekuje się, że będą sobie wyjaśniać nieporozumienia za pomocą argumentów.

  2. to..

    Ciekawe, ale jest jedna rzecz – stewardesa odreagowuje później napięcie – jakiś buc z pierwszej klasy podniesie jej ciśnienie, a ona uśmiech – to po skończonym locie szlag ją trafia – gdy będę jak „stewardesa” też przyjdzie czas odreagować wkurzenie, więc lecę szukać miejsca „dumania”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.